środa, 17 kwietnia 2013

RESTART !!!

Restart zakończony ! Teraz możemy zacząć. Proszę o wysłanie do mnie postów( wiem że dostałam ale potrzebuje ich od nowa )

 Oto link nowej stadniny :

 http://stadninakoni-geisza.blogspot.com/

                                                                           Maja666666

środa, 10 kwietnia 2013

Kim jesteś ?!?!

Poszłam za wilczycą. Szłyśmy około kilometr na łąkę. Zobaczyłam na niej jakąś postać.Podeszłam powoli i ostrożnie. Postać zwróciła się w moją stronę i powiedziała:

-Witaj, awno się nie widzielismy.
-Kim ty jesteś ?!?!
-Spokojnie Jess, albo może dostałaś inne imię ?
-Skąd znas moje imie ?!?!
-Naprawdę mnie nnie pamiętasz ? A w sumie.. Miałaś 2 lata...siostro !
- Co ?!!?
-Nie przesłyszałaś się. Jestem twoim bratem
- To nie prawda ! Jestem jedynaczką !
-Tak a to zdjęcie ?-pokazał mi obrazek






-To nasze ostatnie spotkanie i wspólne zdjęcie-powiedział
- Ale ja byłam jedynaczką.
-Tak sądziłaś. Rozdzielili nas miałaś wtedy dwa latka. Za pewnie ci o tym nie powiedzieli. Zostaliśmy adoptowani. A przynajmniej ja.
-Czyli że ty ?
-Tak
- Nie mogę uwierzyć w to że mam brata. Jak masz na imię?
-Chris - rzekł

Jessica( Chris dokończ)

Nieoczekiwany gość

Rano wstałam, ubrałam się i pobiegłam do Prince... W szkole miałam zawała nauki i jeszcze trochę pracy przy nim... ale chociaż Kris (mój były) dał mi spokój... Mam nadzieję, że to nie cisza przed burzą... Po oczyszczeniu Prince poszłam się przejść, gdy już wracałam dostałam SMS'a od Kris'a... Wiedziałam, że sobie nie odpuścił... Przeczytałam "Wyjdź przed stajnie... I nie krzycz ;-)" CO?!?-pomyślałam i zaczęłam biec przed stajnię... A przed nią stał ... Kris...
- Hej maleńka. Nawet nie wiesz jak się cieszę że cię widzę !!!
- Co ty tu robisz?!? Daj mi w końcu spokój.
- Proszę posłuchaj
- Nie- przerwałam mu- Nie. Nie przychodź tu więcej.- odwróciłam się i zaczęłam iść.
- Tylko, że... Ja tu zostaję.- Na te słowa stanęłam jak słup.-"Że co on powiedział?!?" pomyślałam i odwróciłam się w jego stronę,
- Jak to zostajesz ?!?
- Zamieszkam w ośrodku... Ty chyba też tam mieszkasz? - odwróciłam się i poszłam do Prince zostawiając Kris'a samego.

Aisza



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Wyjście ze szpitala

Dzisiaj rano gdy się obudziłam mama podeszła do mnie i powiedziała że już dzisiaj wychodzę ze szpitala. Było mi miło. Po powrocie do domu postanowiłam zrobić jedną rzecz pójść do Glours. Następnego dnia powiedziałam mamie że chcę go sprzedać. Nie miałam juz do niego sił i wolałam nie ryzykować.

Catnip.

sobota, 6 kwietnia 2013

To też dla waszego dobra

Rose poszła do koni ja teżpo uspokojeniu się siedziałam przy Caliście.

Dlaczego właśnie mnie wybrałaś-mówiłam-jest tylu ludzi na świecie, a ty wybrałaś właśnie mnie. Ona nie rozumie że musi tutaj zostać dłużej nie tylko dla odpoczynku...dla waszego dobra też. Bo jeśli ludzie nas zobaczą będą o was widzieli. W ogóle co ja robię rozmawiam z tobą. Ale no cóż...Od urodzenia mogłam się zwierzyć tylko zwierzętom-powiedziałam i poszłam wzdłuż doliny nie oglądając się za siebie.W krzakach zobaczyłam Leyle. Poszłam za nią.Widziałam tylko Rose i konie i poszłam za mą wilcza przyjaciółką.

Jess(Rose?)

Kłótnia

- Za kilka godzin!?
- Tak.
- Nie możemy za... np. dwie?
- Musisz odpocząć, ja też.
- Nie muszę odpoczywać! Im szybciej stąd pójdziemy tym lepiej, Jess! Chcesz to jeszcze za sobą ciągnąć?
- Posłuchaj, musisz...
- Nie, nie muszę odpoczywać! I to ty posłuchaj!
- Tak? A co masz mi takiego ważnego do powiedzenia!?
- A to że nie możemy tu siedzieć wiecznie!
- Ty też nie chcesz opuścić Killera!
Zamurowało mnie, ale potem powiedziałam siląc się na spokój:
- Masz rację, ale on wybrał... Natura wybrała... - i podeszłam do dwóch moich koni.

//Rose
(Jess?)

piątek, 5 kwietnia 2013

Nie wiem czemu akurat ja

To trudny wybór. Cobalta znam od jego narodzin ale.. Coś łączy mnie z tą klaczą.-powiedziałam-coś więcej niż tylko przyjażń a ta legenda..
Jaka legenda?

Zaczęłam opowiadać:

To klacz pewnego mężczyzny, który prowadził małą stadninę.Miał klacz o imieniu Calista(Kalista).
Na farmie pojawili się złodzieje. Podpalili stajnię. Wszystko płonęło.Jon(właściciel stadniny) wyciągną z niej wszystkie konie...oprócz...Calisty.Klacz jakoś jednak sie wydostała. Teraz jest wolna. Jeśli ktoś ją będzie chciał złapać, a ona go nie wybierze zostanie przeklęty. Ona sama wybierze właściciela-opowiedziałam legendę- ona wybrała mnie ale nie wiem z jakiego powodu,,,Za kilka godziń zaczynamy się zbierać-powiedziałam i poszłam do Calisty

Jessica(Rose?)

Pożegnanie

- Ja... - byłam zaskoczona tym pytaniem - Merkurego. Killer już posmakował wolności, nie będzie chciał wracać. Wolność to teraz jego dom. A ty?
- Ale co ja?
- No czy wolałabyś Cobalta czy tą klacz?

//Rose
(Jess?)

Ona ...

Naprawdę nie wiesz?!?!
Nie i co z tego ?
Gdy ten ogier do niej podszedł wszystko zrozumiałam. To jej partnej a ona.. jest w ciąży!
To wspaniale ale..
Ale co ?
Co z nią zrobisz ?
Umówiłam się z panią Eveliną
Naprawdę
Nie całkiem ale ..-zaśmiałyśmy się- A gdybyś miała wybierać wybrałabyś Killera czy Merkurego ?

Jessica(Rose?)

Co to może być ?

- Tak? A jakie to przeczucia?
- No więc...

//Rose
(Jess, co to za przeczucia? :P)

Choroba...

Nie wiem...-powiedziałam smutno-znam jąkilka dni a czujęgdyby to była przyjażń długich lat..
Ona musi byćprzywódczynią stada-rzekła Rose
Skoro konie za nią szły..-nagle podszedł do mnie pewien ogier





Czy myślisz o tym samym co ja ?-spytałam
Zależy co myślisz -uśmiechnęła się
Wyruszamy za 2 dni my też musimy wypocząć. Niestety konie tu zostaną..
Ale będą bezpieczne
Taa...-powiedziałam. Rose poszła do innych koni ja zostałam przy Caliście i tajemniczym ogierze.
Ty wiesz co jej jest ?Na pewno. Bo jesteś jej ogierem.  Nie martw się o nią da radę-powiedziałam i poszłam ku Rose

Domyśliłaś się co jej jest ?-zadałam pytanie
Nie a ty wiesz ?
Mam przeczucie.-uśmiechnęłam się

Jessica(Rose?)

Trochę radości i smutku za razem


Killer podszedł do mnie. Popatrzyłam na inne konie.
- Jess, pomożesz mi zdjąć bandaże? Tylko ostrożnie z tym kasztanem, może nieźle dokopać.
Uśmiechnęła się i wzięła do roboty, ja z nią. W końcu było po sprawie. Killer wtulił we mnie łeb.
- Musisz tu zostać - powiedziałam i dodałam szeptem: - Wrócę... Obiecuję.
Jeszcze raz go przytuliłam i dosiadłam mego siwego konia.
- To jedziemy. Jess?
Calista leżała na boku, przy niej kucała Jessica.
- Co jej jest? - spytałam z niepokojem.

//Rose
(Jessica?)

Jeszcze tylko w dół

Masz racje. To już szczyt !-powiedziałam.-Teraz jeszcze trzeba zejść
Niestety...
Ale damy radę-pocieszałam
Widok doliny ze szczytu gór był przepiękny :

Jessica(Rose?)

W końcu na szczycie

Gdy wyszłyśmy z lasu ujrzałyśmy piękny widok. Łańcuch gór niedaleko naszej stajni.
- Już jesteśmy prawie na miejscu.
- Mam nadzieję, boli mnie wszystko...
Byłyśmy prawie na samej górze, jednak konie nie miały już sił. Niektóre zostały w tyle. Wspinaliśmy się zatem powoli, ale z postępem. Była 16:00, przesiadłam się na Killera, a Jess dałam Merkurego. Z Calistą coś było nie tak, męczyła się o wiele szybciej niż pozostałe mustangi.
Godzina 19:00. Wszystko mnie boli, Jess miała czasem dreszcze, a na dodatek robiliśmy postoje dla czarnej klaczy.
20:00. Prawie na szczycie.
- Jestem strasznie zmęczona... Ych...
- Już tylko kilkanaście metrów! - zawołała uradowana Jessica.
I rzeczywiście, po dwóch minutach byłyśmy na szczycie.

//Rose
(Jess?)

Ciemny bór

Chciałam jechać pierwsza ale Calista znowu żle się poczuła. Zszedłąm z konia

Co sie stało -spytała Rose
Nie wiem jest jej słabo-rzekłam
Na pewno ?
Tak lepiej już chodźmy -poszłyśmy. Konie szły za nami. Las był okropny. Ale szłyśmy dalej

Szłyszałaś to ?!?!-spytała
Nie a co ?
To jakieś zwierze
To pewnie tylko królik
Mam nadzieje że nie wilk-powiedziała
Ja też...-po 45 minutowej wędrówce wyszłyśmy z lasu...

Jessica
(Rose?)




















Prawie na szczycie

- Jak dobrze że wróciłaś! Ja..
- ...dałaś radę, nie mów że nie.
Uśmiechnęłam się i z czułością głaskałam Merksa po pysku.
- Skąd masz bandaże?
- Co... A, te! Zawsze pod kurtką mama mi daje mini apteczkę.
- Aha, to dobrze. Jedziemy... - Zawahała się - E... Chcesz Merkurego czy jak mu tam... Killera?
- Trochę na tym, trochę na tym. Tam jest Calista - wskazałam czarną klacz po czym wsiadłam na Merksa.
Gdy i ta dosiadła swego wierzchowca pojechałyśmy kłusem przez wyraźnie zaznaczony, szeroki szlak górski. Drugiego mojego konia wzięłam na linę by nie oddalił się za bardzo. Zbliżałyśmy się do szczytu, przed nami ciemny i gęsty las. Zawahałam się, nie byłam ufna takim borom...
- Rose, jeśli konie mają być bezpieczne musimy to zrobić.
Więc wjechałyśmy ze stadami do lasu...

//Rose
(Jessica?)

Odwrócona uwaga

Słyszałam krzyki ludzi. Wyciągneli mnie
Co ty robisz -wrzasnął jeden
Spokojnie-powiedział drugi-Gdzie mieszkasz ?
Koło stadniny-rzekłam
Lepiej odprowadźmy ją do domu wodospad był niski tylko 15 metrów.-mówił -po przyjściu do domu oni zaczęli rozmawiać z moimi "rodzicami" a ja rzekomo poszłam się przebrać. Wyskoczyłam przez okno.Pobiegłam szybko na skróty przez las gdzie była Rose. Tam zobaczyłam konia. Był oswojony. To pewnie Merkury-pomyślałam.Zaczęłam podchodzić

Wiem że mnie nie znasz . Ale musisz mi pomóc - powiedziałam po czym wsiadłam na konia. Jechałam minęła pierwsza godzina, druga,trzecia i czwarta. Konie musiały się gdzieś zatrzymać. Zrobiłam 30 mnut aby koń odpoczął po czym chwyciłam go zaczęłam prowadzić. Mijały 3 godziny w końcu ich zobaczyłam.

Rose !-zawołałam
Jess udało ci się
Tak i znalazłam Merkurego. Dałaś radę ?
Taa..A ty?-spytała
To było tylko 15 metrów potem uciekłam. Musimy ruszać dalej. Jest noc więc możemy wyprzedzić "myśliwych"-powiedziałam

Jess 
(Rose?)


Jedyne co mi zostało to nadzieja

Było mi słabo, straciłam dużo krwi ale założyłam bandarze, pomogłam wydostać się koniom razem z Jess. Ta skoczyła do rzeki, chciałam ją ratować, ale obiecałam... Próbując nie oglądać się za siebie i iść z rannymi co prawda końmi dalej, słyszałam jej wołanie i zbiegających z półki skalnej ludzi. Zwierzęta potykały się i czasem przepychały, już można było wyczuć ich strach... To nie było dla nich naturalne, widok tylu ludzi. Obtarcia Killera trochę krwawiły, na szczęście nie na tyle mocno by sprawić mu ból.
- Jeszcze dosłownie kilka kilometrów...
Jakiś koń upadł, mam nadzieję że nic mu się nie stało. W końcu doszliśmy do małej dolinki w połowie drogi do szczytu. Wszystkie konie zdawały się mi trochę ufać, na pewno bardziej niż na początku. Zabandażowałam ich kończyny, nie wyrażały specjalnego sprzeciwu, gorzej było z przemywaniem ran. Niektóre zwierzęta się wyrywały, inne po prostu poruszały niespokojnie, mam nadzieję że jakoś z tego wyjdą. Gdy wszystkie były już oporządzone usiadłam na trawie przy Killerze i głaskałam jego jedwabistą grzywę. Słońce było coraz wyżej, powiedziałam mamie że wrócę jeszcze z rana w sobotę, bo to miał być taki mini-obóz. Tutaj chyba byliśmy bezpieczni. Przysnęłam na chwilę.

//Rose
(Jess?)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Życie Jeźdźca

Życie jeźdźca to nie tylko wzloty ale także upadki....



Muszę im pomóc

Leżałam przy Caliście. Ciężko oddychała. Nagle zauwarzyłam że spadła lawina. Ludzie wywołali ją. Pomogłam Caliście. I szybko dotarłyśmy do pozostałych. Wyciągnęłam Rose. Pomogłam jej.

Rose dasz radę!
Ale ty to musisz zrobić
Nie ja jestem silna, nie ranna odwrócę ich uwagę ty zaprowadź konie !
Co zrobisz?
Jedyny sposób to rzeka.
Jessica nie !!-nic nie powiedziałam wsadziłam ją na konia, a gdy ruszyła pobiegłąm nad rzekę. Zajęło to chwilę. Był tylko jeden sposób aby ocalić konie...poświęcenie...Wrzeszczałam ratunku i wskoczyłam do rzeki. Widziałam tylko Rose i konie schowane przy drzewach i ludzi biegnącyh ku mnie. Zobaczyłam też wodospad nie wiedziałam co robić. Oddałam się w prąd rzeki. Wiedziałam że to tylko ta możliwość odwróci uwage ludzi...Poczułam że spadam w parę i prosto do wody...

Jessica(Rose dokończ i się nie wycofuj )

Wędrówka


- Ale że ja!?
- Tak, ty. Jedź!
Przełknęłam ślinę i poprowadziłam stado. Nie było łatwo, dokładnie jak to ujęła Jess. A co jeśli mi się coś stanie? Dla Killera??? DLA NAS WSZYSTKICH!?!?!? Godzina minęła, dwie też, konie sapały z wysiłku, Killerowi coraz bardziej dokuczały obtarcia... Zeszłam z niego. I wtedy zadziało się coś czego przewidzieć nie mogłam... Po naszej prawej stronie zerwała się lawina. Zobaczyłam ludzi na szczycie, to oni to zrobili. I mnie chyba nie widzieli. Konie uciekały w popłochu, prawie na sam dół, same wywołały na szczęście małą lawinę... Przysypało nas po szyje, kamienie były małe jednak ciężkie. Coraz trudniej było mi oddychać, miałam silny krwotok, chyba się zaraz wykrwawię... "To koniec" pomyślałam "przepraszam..." i zemdlałam...

(JESS, RATUJ!!!)



Przeprawa

Jedź za mną. Ich stada złączą się w jedno. Może damy radę-powiedziałam-Ale teraz przeprawimy się przez rwącą rzekę.





Nie będzie łatwo-powiedziała Rose
Wiem ale damy radę-rzekłam i zaczęła się przeprawa.Było trudno. Zbliżała się godzina 14:00. Wyszłyśmy na suchy ląd. Usłyszałyśmy donośnie dźwięki. Konkurs się zaczął, a do gór było jeszcze  50 km. Zaczęłyśmy galopować. Nagle...Calistasię zatrzymała i upadła. Zeskoczyłam z niej w ostatniej chwili.

Co się dzieje ?!?!-spytała spanikowana Rose
Nie wiem musisz zaprowadzić stado ! To tamte góry my damy sobie radę. Jedź

Jessica(Rose dokończ)

Góry:


On mnie pamięta...

- Spoko - Killer spojrzał na mnie.
- Ile lat był na wolności?
- Jakieś cztery lata.
Podeszłam do konia. Już się nie cofnął, nawet nie położył uszu.
- Już wiesz co się święci no nie? - powiedziałam.
Podszedł do mnie, sam! Położyłam rękę na jego chrapach... I przytuliłam się do niego.
- Ty... Mnie pamiętasz! - byłam naprawdę zaskoczona. Spojrzał na obtarcia na grzbiecie i brzuchu.
- Nie ma sprawy - powiedziała Jess i rzuciła mi, zaskoczonej, czaprak.
- Skąd...
- Nieważne - uśmiechnęła się.
- Dobra, pamiętasz jak to było nie? - powiedziałam do konia, ten mrugnął jakby mnie rozumiał. Wsiadłam na niego ostrożnie. Wyrażał trochę sprzeciwu ale nie zrzucał mnie.
- Gotowa?
- Gotowa.

//Rose
(Jess?)

Podstep

Mam lepszy pomysł-rzekłam
Jaki ?
Przechadzka. Ale bez koni
Rozumiem. To może się udać.
Jutro o 7:00. Nie mamy dużo czasu-powiedziałam-Nara
Nara-odpowiedziała. Następnego dnia. Poranna przechadzka wypaliła.
Teraz musimy biec nad jezioro-powiedziałam
Dlaczego wiesz że stado tam będzie
Mam przeczucie. A poza tym Calista...
Dobra biegnijmy !-po dotarciu na miejsce.
Mówiłam że będą
To co teraz ?
Tam jest ten koń o którym mówiłaś. Na Calistę nie siądziesz bo tylko mi daje na siebie wsiąść.-powiedziałam

Jess(Rose dokończ)

Zwylke pomagam więc...

Pomożesz mi? - spytała.
- Killer... On jest chyba pół-mustangiem. Jego też mogą chyba wsiąść pod uwagę, dużo się od rasowego nie różni....
- Być może.
  Zawahałamsię. Co na to moi rodzice?
- Zwykle pomagam wiec... Dobrze, pomogę. Ale co na to wszyscy? Co na to nasi rodzice? Moi mają bzika na punkcie bezpieczeństwa ich MAŁYCH DZIECI.
- Wymyślimy jakiś podstęp...
Myślałyśmy w drodze.
- Niby pojedziemy na przejażdżkę! - powiedziałyśmy razem.
- Chociaż... To dobry pomysł? - spytałam - Bo ja nie mam konia i w ogóle...

//Rose
(Jessica dokończysz?)

Możesz mi pomóc ?

Ja i Leyla go znajdziemy.-powiedziałam
Leyla to ten koń ?
To nie ona. Tam jest-podeszła wilczyca
To ona !!
Co ona?
Ona wystraszyła Merkurego
Nie masz się czego obawiać to ja ją wychowałam.
Naprawdę ?-spytała
Tak.A teraz wyjdźmy z lasu-po wyjściu z lasu
A kim jest ten koń ?-zadała pytanie
Długa historia. Możesz mi pomóc ? Ja wtedy pomogę tobie.
W czym ?
W przeprowadzeniu. Stada Calisty za góry.
Calita to ta klacz ?
Tak.
Ale po co ?-Rose zadawała kolejne pytania.
Jest konkurs łapania mustangów. Jeśli nie zdąże w ciągu kilku dni tego zrobić Bóg jeden wie jak to się skończy.Więc jak pomożesz mi ?

Jessica(Rose dokończ)

W nieznanym miejscu-cz. 2

Killer cofnął głowę. Już chciałam spróbować jeszcze raz kiedy ręka mi się zatrzęsła z zimna a konia to zaniepokoiło. Wycofał się całkowicie. Kiedy odwrócił się do mnie bokiem widziałam ślady po obtarciach. Coś zaszeleściło w krzakach, stado uciekło, a ja ze strachu cała drżałam. Nogi jakby wrosły mi w ziemię, szelest był coraz bliżej...
- Rose!? - to Jessica wyszła z krzaków na polanę, z jakimś karym koniem.
- Jessica!!! - zawołałam, ulżyło mi.
- Co tu robisz?
- Ja... A co tu robisz ty?
- Ja się spytałam pierwsza i chcę otrzymać odpowiedź.
- No ok... - opowiedziałam jej wszystko, o mojej przejażdżce, wilku, ucieczce Merkurego i o stadzie koni w którym rozpoznałam mojego dawnego ulubieńca.
- Zwariowałaś? Co ci strzeliło do głowy!?
- Sama jeździsz na, jak podejrzewam, nieznanym ci koniu...
Trochę się zmieszała.
- Chodźmy, lepiej się stąd wynosić, świta.
- A co z moim koniem? Nie mogę go tu zostawić!

//Rose
(Jess?)

Misja

Jechałam do miasta. Nagle gdy wysiadłam aby przejść do sklepu zobaczyłam ogłoszenie :


Musiałam coś zrobić. Łowcy na pewno je już zaczynają łapać. Mam kilka dni. To moja nowa misja. Muszę przeprowadzić stado za góry.

Jessica

Muszę wracać

Minął pierwszy dzień. Potem drugi. Następnego dnia pomyślałam, że muszę już wracać do domu.Pożegnałam się z Calistą i powiedziałam klaczy:

                                    "Muszę już iść, ale niedługo wrócę"


Jessica

Zaczęty trening i piękne miejsca

Nie stać mnie na konia. Więc wątpię że będę mogła przygarnąć moją kochaną Calistę.Pomyślałam że chociaż ją wytrenuję. Zaczęłam trening








http://www.youtube.com/watch?v=YR3XeSqbQlw&feature=BFa&list=UUQmomC9BZNByug9Pql3-ETQ


Wspaniale sobie radziła. Było wspaniale. Robiło się ciemno. Zostałam przy niej całą noc.O świcie zauważyłam że koło mnie pasie się całe stado dzikich mustangów. Zaczęły iść Calista też. Poszłam za nią. Zobaczyłam rzeczy jakich sobie nie wyobrażałam. Było przecudownie ! Postanowiłam zostać przy klaczy kilka dni a póżniej wrócić.

Jessica

Miejsca :


Muszę to zrobić

Chodziłem smutny po domu. Nie wiedziałem co robić. Sytuacja była krytyczna. Musiałem to zrobić.
Wystawiłem moją klacz na sprzedaż.

Robert

środa, 3 kwietnia 2013

Wybrała mnie

Myślałam o Leyly. Przypomniał mi się ten głupi alarm, który spłoszył Calistę. Po co ja go ustawiałam. No ale muszę spróbować jeszcze raz. A może nie...Sama nie wiem...Mam nadzieję że kiedyś jeszcze ja spotkam. Była piękną czarną klaczą mustanga. Ale alarm ja spłoszył-myślałam i myślałam-W nocy, gdy wybiła północ. Pobiegłam tam. Ona jakby wiedziała że przyjdę i cekała. Zbliżyłam się do niej. Nie wiedziałam co się zaraz stanie. Komórkę wyłączyłam. Podeszłam lekkim,wolnym krokiem. Dotknęłam jej chrap.Czułam jej oddech. Wsiadłąm na nią nie świadoma ryzyka.

Galopowałam przy jeziorku. Uświadomiłam sobie że Calista właśnie mnie wybrała na przyjaciółkę, właścicielkę

Jessica

Tęskniłam Leyla

Dzisiaj rano wstałam wcześnie.Nie poszłam do szkoły. Moja droga prowadziła ku stadninie. Oporządziłam Cobalta. Osiodłałam go i pojechałam galopując na jego grzbiecie. Jechałam. Jechałam w stronę lasu. Lasu dzikich zwierząt. Wiedziałam, że nie ma sie czego bać. Poczęłam rozmawiać z moim kochanym przyjacielem:

Pamiętasz ? Byliśmy tutaj gdy miałam 9 lat.Nadal pamiętam tę chwilę. Chciałam abyś poznał trochę okolicy. Dobiero co miałeś 6 miesięcy. Właśnie tutaj przyszliśmy. Wtem na tamtym pagórku pojawiła się wilczyca z małym kłębkiem sierści. Położyła go koło nas i popatrzyła ubłagalnym wzrokiem. Uciekła. Potem usłyszelismy strzał i pisk jakby psa. Ale to była ona. Uczciliśmy jej  pamięć nazywając ją Czysta Dusza. Dokładnie pamiętam następną chwilę. Mały kłębek rozwinął się ujawnił się mały wilk, a właściwie malutka wilczyca.

Nazwaliśmy ją Leyla. Teraz zapewne jest już dorosła w końcu to już 9 lat. Tęsknię za tym. Za zabawą z nią. Może poczekamy i sama do nas przyjdzie ?-powiedziałam piękne chwile i spytałam przyjaciela. On tylko tupnął nogą na znak odpowiedzi tak.Czekaliśmy. Zrobiło się późno. Chcieliśmy iść gdy zobaczyliśmy właśnie wilka. Odrazu ją poznałam. To była Leyla. Podbiegła do nas piękna wilczyca.

Przytuliłam się do puchatej przyjaciółki. Niestety to nie trwało długo ponieważ, musiałam iść do stadniny gdyż zrobiło się późno. Powiedziałam jej tylko te słowa i wróciłam:

-Tęskniłam Leyla

Jessica

wtorek, 2 kwietnia 2013

W nieznanym miejscu


Wstałam, ubrałam się i cichaczem poszłam do Merkurego. Była druga w nocy. Wyczyściłam go i dosiadłam, noc była piękna i ciepła. Wyjechałam do lasu. Po jakimś czasie koń zaczął się niespokojnie poruszać.
- Merks, spoko-o-ojnie.....?
Przede mną stał wilk. Przeszły mnie dreszcze. Szybko wyciągnęłam chustę i zawiązałam na oczach Merkurego, jednak ten dziki pies nie poruszał się. Zeszłam z konia nadal trzymając go za grzywę. Podeszłam... Wilk cofnął się.
- Ciiii.... - próbowałam uspokoić Merksa.
I wtedy zwierzę rzuciło się na mnie. Wsiadłam na konia i rozwiązałam chustkę na jego oczach. Gdy tylko Merkury zobaczył obnarzone kły pobiegł na oślep... W górę rzeki. Jeszcze nigdy tam nie byłam ale wiem, nie ma tam zasięgu, las jest zbyt gęsty. Zwierzę goniło nas aż do chwili gdy przeskoczyliśmy wysoki płot, musiał zawrócić. Chciałam się zatrzymać, bez skutku, nie słuchał mnie. W końcu poślizgnął się o trawę pełną już rosy i upadł, na szczęście udało mi się w ostatniej chwili zeskoczyć z grzbietu. Dla Merkurego też się nic nie stało, ale był śmiertelnie przerażony.
- Merkuuury.... Ciii... Kochanie spokojnie...
Ale ten znów miał mnie głęboko w poszanowaniu, po prostu strach to jedyne jego uczucie w tej chwili. Gdzieś trzasnęła gałązka, koń się spłoszył.
- Nie, Merkury! Stój! STÓJ!!!!
Lecz już go nie widziałam, ukryłam twarz w dłoniach i usiadłam na mokrej trawie. Co ja mam zrobić!?!?!?
_______________________________

Trzymałam się wciąż tego samego miejsca, choć korciło mnie by iść i poszukać konia. Pewnie rodzice się niepokoją, Ginny z łzami w oczach stwierdza że w boksie nie ma jej ulubionego Merksa... "Nie, nie myśl o tym!" zganiłam sama siebie "Znajdą mnie w końcu". Jednak dalej nie mogłam się powstrzymać od myśli, że coś się stało dla mojego siwka. Usłyszałam tętent kopyt.
- Merkury?
Jednak to nie był on. To było stado, ale nie mustangów, nie mogłam określić jaka to rasa. Pewien koń podszedł do mnie.
- O co...? - ale nie mogłam wydobyć głosu. Spojrzałam na łaciatego ogiera - Killer... To ty? - wiedziałam że konie są bardzo pamiętliwe. Podniosłam rękę. Cofnął się, dlaczego?

//Rose
(CDN.)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Innym Razem

Myślałem co zrobić z moimi uczuciami. Chciałem jej powiedzieć. Ale nie miałem odwagi. Poszłem do niej.  Ale jednak coś mi podpowiadało że jeszczenie czas. Nie teraz. Zanim drzwi się otworzyły, szybko położyłem kartkę i uciekłem. Na kartce napisałem :

                                                        "Innym Razem"

Robert

Calista

Ta legenda o klaczy nie dawała mi spokoju.Myślałam tylko o niej. Poszłam nad jezioro. Była tam.Podeszłam.Chciałam jej dotknąć gdy nagle sygnał alarmowy w moim telefonie się włączył. Klacz spłoszyła się. Musiałam wracać bo robiło się ciemno. Prawie jej dotknęłam. Ta myśl rozsadzała mi głowę.

Jessica

Legenda o Caliscie

Oporządzałam Czarną Różę. Nagle zobaczyłam biegnącą do mnie Jessicę.
Co się stało ?-spytałam
Wi-Widziałam dziką klacz !
Naprawdę
Tak.
Jakiej rasy?
Wyglądała na mustanga.
Gdzie ?
Przy jeziorze
Nic dziwnego.To pewnie Jezioro mustanga.-powiedziałam
Mustanga ?
Tak-pokazałam jej zdjęcie :

To ono-powiedziała
Co wyróżniało tą klacz ?
Nie wiem. Byłą czarna z gwiazdą na głowie.
To może być klacz z legendy -rzekłam
Jakiej ?

To klacz pewnego mężczyzny, który prowadził małą stadninę.Miał klacz o imieniu Calista(Kalista).
Na farmie pojawili się złodzieje. Podpalili stajnię. Wszystko płonęło.Jon(właściciel stadniny) wyciągną z niej wszystkie konie...oprócz...Calisty.Klacz jakoś jednak sie wydostała. Teraz jest wolna. Jeśli ktoś ją będzie chciał złapać, a ona go nie wbierze zostanie przeklęty. Ona sama wybierze właściciela-opowiedziałam legendę.

Evelina

sobota, 30 marca 2013

Wielkanoc !

Życzę wam :



Kiedy Wielka noc nastanie,
życzę wam na Zmartwychwstanie,
dużo szczęścia i radości !



Kolorowych jajek,wesołych zajączków i świątecznego nastroju.




Kolorowych pisanek,pudrowanych babek,lukrowanych mazurków oraz stołu obfitującego w świąteczne smakołyki i mokrego dyngusa :)


                                                                                                  Maja666666

Dzika klacz

Poszłam się przejść. Byłam nad jeziorkiem. Zobaczyłam że w krzakach chowa się mały piesek i do niego podeszłam. Byłam schowana. Gdy chciałam wyjść zobaczyłam...piękną klacz mustanga.
Ukryłam się . Odeszła. Wróciłam do stadniny.Opowiedziałam wszystko pani Evelinie.


Jess.(Evelina dokończ)

Witam

Wszystko już się uspokoiło.Czekam na wasze posty.Prosiłabym aby gracz, który zarządza profilem Aneta Jonster napisał do mnie bo potrzebuje jego/jej loginu.Posty wysyłacie teraz do mnie (Maja666666)



                                                                           Maja666666

niedziela, 24 marca 2013

Nie było aż tak źle

Zaczęłam pracę jako stajenna. Pierwszy dzień [pracy był dość łatwy. Oprócz chwytania koni ;). Gdy konie się pasły ja zmieniałam im ściółki.Namęczyłam się przynosząc wodę ale poszło szybko.
Tak mi przeleciał poniedziałek. We wtorek wstałam wcześnie ponieważ, jestem porannym ptaszkiem.
Konie rżały. Wzięłam je i wszystkie oporządziłam. Potem dałam na łąkę. Zaczęło się wymienianie wody i dawanie paszy. Nie musiałam sprzątać już boksów ponieważ, zrobiłam to wczoraj. Środa zaczęła się dosyć spokojnie. Konie były posłuszne i spokojne. Z chęcią poszły ze mną na pastwisko.
Tylko wymieniłam wodę i miałam czas wolny. Poszłam się przejść nad jeziorko nad którym byłam pierwszego dnia. Około godziny 18:00 wróciłam by odstawić konie do boksów. Zjadłam kolację i poszłam spać. Czwartek był fajnym dniem. Gdy wypuściłam konie zobaczyłam po raz pierwszy Corridę.Była bardzo słodka ale nie mogłam przy niej stać ciągle bo boksy wymagały czyszczenia.
Skończyłam o 17 :00. Jeszcze tylko wymieniłam wodę a ,potem dałam konie do boksów.Nakarmiłam je i poszłam spać. Nadszedł w końcu piątek. Wstałam o 6:00 rano z uśmiechem i oczywiście poszłam do stajni.Cały piątek zleciał szybko.W sobotę rano poszłem do koni i je wyczyściłem. Ten dzień był najłatwiejszym ale i najpracowitszym.


Jessica

Wystawa

Gabrielle kroczy za mną, nie jestem pewna, czy powinna odwiedzać Catnip.
-Musisz się liczyć z tym, że nie jest w najlepszym stanie- mówię
-Rozumiem- powiedziała
Weszłyśmy do pokoiku gdzie była córka. Wierciła się na łóżku i gryzła poduszkę. Przestała , by spojrzeć w oczy Gabrielle. Zaczęła płakać, robi to co chwilę. Wyszłyśmy.
-A jak tan Sunrise? - pyta dziewczynka
-Kiepsko, chyba trzeba będzie go uśpić. Ale nie ma co się rozczulać, dziś zawody. Wczoraj byłu z ujeżdżenia, Aisza zajęła drugie miejsce!
-WOW, muszę jej pogratulować.
Uśmiechnęłam się.
-Podwieźć Cię do stajni? - zapytałam
-Tak- oczy jej się zaświeciły
Wróciłam. Natychmiast nakazałam ludziom szykować konie do wystawy i pakować do mojego dużego wozu do przewozu koni. Wszystkie konie wyglądały pięknie. Gdy wszyscy siedzieli w przyczepie , a ja prowadziłam panowało milczenie. Dopiero jak dojechaliśmy na teren wystawy , odezwała się Jessica:
-Ale będzie zabawa!

//Evelina

sobota, 23 marca 2013

Ciężki tydzień

Cały tydzień poświęciłem pracy. Zawsze po oporządzeniu i nakarmieniu mojego konia szłem do stajni aby posprzątać. Najgorszym dniem pracy był poniedziałek. Gdy wypuściłem konie na pastwisko z trudem było je potem złapać. Gdy się pasły ja poszłem wyczyścić boksy. Następnym zadaniem jakie wykonałem to wymienienie im wody i danie jedzenia. Wyczyszczenie siodeł nie było łatwą pracą gdyż były okropnie brudne. Kiedy już się ściemniało konie były w boksach. Te których właścicieli nie było wyczyściłem.We wtorek obudziło mnie rżenie koni.Szybko się ubrałem i pobiegłem do nich. Były zniecierpliwione. Brałem je i myłem. Potem wypuszczałem na łąkę gdy wyschły. Najgorszy był oczywiście Cobalt, który rzadko dawał się komuś dotknąć oprócz Jess. Niestety ufał tylko jej... Nic z nim nie robiłem tylko wypuściłem na łąkę i poszłem do mojej klaczy. Zająłem się nią i pojechałem na przejażdżkę. o 15:00 wróciłem aby nalać nowej wody oraz dać paszę dla koni. Około godziny 17 :00 zaprowadzałem konie do boksów. Ale w środę obudziłem się niezbyt wcześnie bo o 8 :30. Zjadłem kanapkę i poszłem do koni. Ponieważ, wszystkie prace wykonałem to dzisiaj nie miałem dużo na głowie. Konie dotarły na łąkę a ja miałem trochę czasu wolnego. Postanowiłem więc że pojadę na przejażdżkę. Galopowałem po pewnej łące. Wiedziałem że o trzeciej muszę wracać więc jechałem do stadniny. Odłożyłem Gypsy do boksu i pobiegłem po pozostałe konie. Dałem każdemu po marchewce. O czwartku nie chcę mówić. Gdy konie się już pasły ja sprzątałem boksy. Potknąłem się. Moje ręce były całe z "nawozu". Po umyciu rąk i po sprzątaniu reszty boksów nakarmiłem i napoiłem konie. Pojechałam na przejażdżkę z Gypsy. Klacz zobaczyła jaszczurkę na drodze i stanęła dęba. Spadłem z konia... Nic mi się nie stało ale całe moje ciało było obolałe. Nadszedł w końcu piątek. Wstałem o 6:00 rano z uśmiechem i oczywiście poszłem do stajni.
Konie już czekały aby wyjść na łąkę. Nie wsiadałem dzisiaj na klacz. Nie dlatego że się bałem. Dlatego żeby Gyps się uspokoiła. Cały piątek przeleciał szybko. W sobotę rano poszłem do koni i je wyczyściłem. Ten dzień był najłatwiejszym ale i najpracowitszym

Robbie

czwartek, 21 marca 2013

W Szpitalu

Jestem z babcią w szpitalu, bo przyszedł czas na moje szczepienie i musiałyśmy tu przyjechać. Brrrr... Nienawidzę igieł. Na szczęście musimy z babcią trochę poczekać i wyszłam przed szpital i zaczęłam lepić bałwana. Nagle idzie zdenerwowana czymś pani Evelina
- Dzień dobry- mówię
- Dzień dobry kochanie, chodź może nie taki dobry- westchnęła - co tu robisz?
- Przyjechałam z babcią na szczepienie. Pani też?
- nie, Catnip miała wypadek na torze.
- och... moi rodzice umarli na torze. Ale ona nie umrze, prawda?
- Nie, złamała sobie tylko rękę. Trochę szczęście w nieszczęściu, co nie Gabrielle?
- no... czy mogę z panią do niej iść?
- tak... ale lepiej powiadom swoją babcię że tu idziesz. Poinformowane mnie że będzie w sali 11 na 1 piętrze.
- Dobrze, za chwilę przyjdziemy - skrzywiłam się i dodałam- no chyba że będę musiała już iść na to szczepienie.
- ok.

//Gabrielle

Dawny

Wczoraj i dzisiaj trenowałam z Prince. Średnio mu idzie w ujeżdżaniu, ale jesteśmy zapisani na zawody więc muszę z nim ćwiczyć!!! Po czterech godzinach treningu z dwoma przerwami poszłam odprowadzić konia do boksu.Gdy już go wyczyściłam poszłam do pokoju. Po drodze spotkałam Panią Evelinę
- Aisza
- Dzień dobry.
- Hej. przyszła paczka od twojego ojca. Położyłam ją u ciebie na łóżku. Ja jadę do Catnip.
- Jak się czuje?
- Już lepiej z tego co wiem przez telefon.
- Może ją pani pozdrowić?.
- Oczywiście.
- Dziękuję. Do widzenie
- Pa.-pobiegłam w stronę pokoju, a kobieta w stronę samochodu. Gdy weszłam zobaczyłam od razu, że na łóżku stała duża paczka. Gdy ją rozpakowałam zobaczyłam stertę książek, plan lekcji, plecak, piórnik z wyposażeniem. A na samym wierzchu był zamknięty list z napisem "Dla Aiszy". Otworzyłam i zaczęła m czytać:

"Przepraszam za błędy moje,
Za cierpiące serce Twoje,
Za łzy i za chwile złości,
Za brak szczęścia i radości.
Przepraszam, że cie skrzywdziłem,
Przepraszam, że cie zraniłem,
byłem głupi i nieźle narobiłem,
To że mnie juź tak nie kochasz
do stu procent zasłużyłem,
KOCHAM CIE i nie chce Cię stracić,
Kochanie możesz mi wybaczyć?"

Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać nasze stare zdjęcia... On mnie kiedyś kochał... ale za to co zrobił... nie wybaczę mu nigdy.
Wysłałam mu krótką wiadomość "Nie. I nie wysyłaj do mnie kwiatów listów już mnie tam nie ma..." Czy można czegoś w tym nie zrozumieć? Po chwili odpisał
-"Nadal jesteś w moim sercu. Kocham cię"- Zastanawiałam się czy mam odpisać. Po chwili napisał drugą wiadomość -"Proszę Aisza...Odpisz." -postanowiłam, że załatwię to raz na zawsze.
-"Wyjechałam. Nie pisz, nie dzwoń, nie ma mnie już dla ciebie i nigdy już nie będzie"- Zamiast wysłać mi SMS 'a zadzwonił... Po co ja odbierałam...
- Żartujesz...? Gdzie jesteś?- nie odzywałam się- Aisza jesteś... Proszę powiedz coś...
- Zrozum... Wyjechałam nie ma mnie... Gdzie jestem? To nie twoja sprawa. To koniec. Czego nie możesz w tym zrozumieć?
- Nie wieżę w to, że to może być tak po prostu koniec...
- Teraz ty żartujesz. "Po prostu koniec?" Może sobie przypomnisz co zrobiłeś? Nie dzwoń więcej do mnie.
- Przepraszam... Byłem głupi proszę...
- Żegnaj.- rozłączyłam się i poszłam do Prince...
- Najpierw Catnip teraz on nie chcę się odczepić... I co ja mam teraz zrobić...?

// Aisza

środa, 20 marca 2013

Wypadek

Wczoraj dojechałam na zawody. I kogo spotykam? Gasper'a. Myślałam, że się załamię, ale on powiedział, że przyjechał mi kibicować. Nie gadam z nim. Do zawodów zostało parę godzin kiedy odbieram telefon , dowiaduję się od mamy, że Czara Róża urodziła śliczną klaczkę. Później opiekuje się Sunrise. Czyszczę go do połysku. Zaledwie dwie godziny później poznaje chłopaka, który ma na nim startować.
-Hej, jestem Kevin- przedstawia się zawodnik
-Catnip. - podaje rękę.
Nie jest dużo starszy ode mnie i przystojny. Uśmiecham się.
Dostajemy dzwonek, że należy się przygotować. Siodłam konia i rozgrzewam go, a później przekazuję w ręce Kevin'a. Cały kraj może oglądać transmisje na żywo. Mama, Aisza i Rose obiecały, że będą oglądać. Został jeszcze tylko jeden koń, a później kolej Kevin'a i Sunrise. Przychodzi Gasper. Odwracam się i uciekam, mimo, że mnie woła.
-Catnip, poczekaj! - krzyczy
Podchodzę do Kevina który szykuje się do wejścia na konia. Patrzy mi prosto w oczy i ... całuje mnie w policzek. Przerażona odsuwam się.
-To na szczęście- tłumaczy
Wtedy podbiega Gasper. Nie zamienią dwóch zdań kiedy Gasper wali Kevina prosto w nos. Kevin zaczyna krwawić i rzuca się na Gasper'a. Krzyczę, ale mnie nie słuchają. Kevin ma całą twarz od krwi. Rozlega się dzwonek, że mamy wchodzić. Sędzia tłumaczy, że zawodnik nie jest w stanie startować w zawodach, więc właścicielka konia go zastąpi. ŻE CO?!? Poszaleli. Luzak wsadza mnie na konia mimo, że protestuję i prowadzi konia na arenę. Porażka. Ostatni raz patrzę do tyłu widząc straże przy chłopakach i słyszę oklaski. Widziałam plan parkuru i mniej więcej znam kolejność przeszkód. Kłaniam się i zagalopywuję. Wyobrażam sobie, że jestem sama, ale nie potrafię.  Skaczę pierwszą przeszkodę, lecę, szybuję, cudownie. Słysze oklaski i pokonuje kolejne pięć przeszkód. WOW! Nawet dobrze mi idzie. Wtedy się waham. Przeszkoda z żywopłotem, tego się zawsze bał Sunrise. Przypominam sobie chłopaków bijących się razem, pewnie teraz jadą do szpitala. Tata, zmarł na koniu, na crossie koń na niego upadł. Tata, mama, przyjaciele... nie zorientowałam się kiedy Prince skoczył. Świat się zatrzymał. Nie przytrzymałam go i wybiła z rytmu, przez moje wahanie. Czuję, jak haczy przednimi nogami, ale jest wytrwały. Strzelił barana w powietrzu, żeby nie zwalić poprzeczek i wtedy straciliśmy równowagę. Lecimy na dół. Ale nie tak jak zwykle. Sunrise uderza barkiem o ziemię, a ja spadam. Czuję jak przygniata mnie jego ciało i pęka kość w ręce. Słyszę, że rży z bólu i skaleczył się koją ostrogą, ma złamaną przednią nogę, widzę jego kość. Poplątał się w wodze, wierci się , by się uwolnić. Wodza pęka, a on zdziczały odbiega, kulejąc. Przybiegają ludzie, coś krzyczą, ale nic już nie słyszę, chyba mam krew w uchu. Prawie wymiotuję, ale się powstrzymuję. Przynoszą takie śmieszne łóżko do noszenia i wkładają mnie tam. Patrzę gdzie jest Sunrise. Biega po całym parkurze i bryka dziki. On też krwawi. Nie znoszę go za to co mi zrobił. Próbują go złapać, ale gryzie i kopie i ucieka. Strzelają mu środkiem usypiającym, nie wiem czy na zawsze, czy tymczasowo, wiem tylko, że nie chcę już go nigdy widzieć.

// Catnip

Poród

Czarna róża cały dzień była zdenerwowana. Nie wychodziła w związku z tym na padok. Tak jak się spodziewałam, dziś zaczęła rodzić. Wezwałam na pomoc dziewczyny i przyjechał weterynarz. Niestety Catnip była na zawodach i nie mogła mi pomóc. Siłowałyśmy się dwie godziny, ale miało to efekt. Na świat przyszła nowa klacz. Jej imię zaplanowałam już wcześniej, Corrida .

// Evelina

Banner

Dzięki Puma147  mamy nowy banner do stada. Podziękujecie jej wszyscy na PW. Możecie go wkleić na swoją prezentację wraz z linkiem. Taki piękny banner ozdobi waszą stronę XD. Poza tym Puma147 założyła nową spółkę graficzną i was zaprasza. KLIK . Zresztą sama zrobiłam dla niej tego bloga. Zaraz chyba będę hurtowo robić blogi XD


// Agester 

wtorek, 19 marca 2013

MODERATOR

Moderatorem strony została Maja666666, ponieważ już mając stado bardzo jej na tym zależało. Gratuluję. Możecie do niej wysyłać POSTY, lub do mnie, Agester. Skargi zgłaszajcie do mnie, a drobne niedopatrzenia do niej. Dziękuję i pozdrawiam.

Agester

Kwiaty

- No ja już też pojadę powiedziała- Rose
- Do zobaczenia- Po chwili byliśmy już sami na łące. Galopowałam... Jest szybki. Świetnie. Zwolniłam jest zbyt ślisko... Zaczęłam wracać. Prince jest świetny. Ciesze się, że dostałam właśnie go... Pomyślałam, że spróbuję jutro potrenować ujeżdżanie. Po powrocie rozsiodłałam i wyczyściłam jeszcze raz Prince, w nagrodę za to jak się dzisiaj zachowywał dałam mu kilka przysmaków. I poszłam do pokoju. Zobaczyłam, że mam 5 nie odebranych połączeń i 4 SMS 'y... Sprawdziłam połączenia... Dzwonił... mój były chłopak... Jeszcze się z tym nie pogodził czy jak...? Po chwili weszłam w SMS 'y. Jeden od taty i 3 od niego...
Tata: "Aisza od przyszłego poniedziałku pójdziesz do szkoły jest już wszystko ustalone. Książki prześlę ci pocztą. Niestety nie będę cię mógł niedługo odwiedzić. Przykro mi.
P.S. Dostałaś kwiaty. I list będzie razem z książkami." Jakie kwiaty? Sprawdziłam pozostałe SMS 'y... Tak jak sądziłam nie pogodził się z tym, i chyba nie wie, że wyjechałam.
On1: "Przepraszam... Proszę nie wiem dlaczego zerwałaś ze mną... Proszę może uda się to jakoś naprawić... Nie mogę zapomnieć o tobie."
On2: "Aisza odpisz proszę..."
On3: "I jak podobają ci się kwiaty? Niezapominajki i tulipany wiem, że je lubisz."
- I co ja mam z nim zrobić?- zastanawiałam się.- Nie ma co. Idę spać.


//Aisza

Internat

Pędziłam małą motorynką prawie dwie godziny. Zrobiło się szaro buro, kiedy dojechałam do sporej stajni. Powitał mnie przyjaciel. Widuję go rzadko, ale jest dobrym jeźdźcem. Ma 18 lat i nazywa się Gasper. Uścisnęliśmy się:
-Hej Catnip! - krzyknął
-Hej! Pokażesz mi tego konia?
-Nie. - zażartował
Poszłam za nim. Doszliśmy do boksu. Stał tam średniej wielkości kuc.
-To ma być żart?!? - wrzasnęłam wracając do wyjścia.
-Catnip, źle zrozumiałaś, to nie jest żart. To genialny kuc. Jak nad nim popracujesz coś z tego będzie. Ma predyspozycje do skoków. W korytarzy skacze 145cm , a sam ma 140cm !!! Jest ogierem, będzie się nadawał do sportu!!! Wabi się Internat.  Nie chciałem cię urazić. Ale przemyśl to! Masz!
Podbiegło do mnie i wręczył mi zdjęcia kuca, jako źrebaka, młodego konia i teraz, jak ma 3 lata.




Westchnęłam, włożyłem zdjęcia do torebki i dodałam:
-Nie wiedziałam, że mnie tak nisko oceniasz! -warknęłam i odbiegłam 
-Przepraszam! - słyszałam w odpowiedzi, ale już jechałam z powrotem do domu.

//Catnip 

Rozmowy

-A na niej można na oklep? - zapytała Rose
-Kiepsko, ale jak chcesz możesz użyć swój nowy zestaw westernowy- uśmiechnęłam się
-On jeździ western?- zapytała Rose
-Głównie ujeżdżenie, ale jest uniwersalna.
-Spoko.
-To się pośpiesz z siodłaniem, za godzinę mam coś ważnego.
Jeszcze poszłam do Aiszy i zaproponowałam jej teren, zgodziła się.Poszłyśmy do boksów i przyszykowałyśmy konie. Spotkałyśmy się przed stajnią. Wsiadłyśmy na konie i ruszyłyśmy stępem w stronę lasu. Wszystko było brudne od stopniałego śniegu, a ziemia twarda.
-Uważaj, bo Anielska Dusza nie jest podkuta. - ostrzegłam Rose
-Oki- uśmiechnęła się i ruszyła kłusem
Jechałam obok niej, a Prince i Aisza za nami.
-Wiesz, dostałam ofertę wzięcia udziału w mistrzostwach Polski seniorów w skokach z Sunrise. Nie ja będę go dosiadać, lecz ktoś inny, ja będę kibicować, nie mam wystarczających umiejętności, by sama pojechać. Nie liczę na zbyt wiele, ale będzie to dla niego dobry trening.
-Gratulacje!- powiedziała
-Dzięki bardzo... konisko jedzie dzisiaj, ja z nim. Możesz pojechać z nami.
-Byłoby fajnie, ale nie jestem pewna, wiesz... nauka.
-Rozumiem.
Dojechała do nas Aisza:
-O czym gadałyście?- zapytała
-O zawodach- powiedziała sprawnie Rose
- Może dostanę swojego drugiego konia- dodałam
-Ale odjazd!!! - krzyknęła Rose i Anielska Dusza, podirytowana tym skuliła uszy.
-Wiesz już jakiego? - zapytała Aisza
-Nie, za niecałą godzinę mam gdzieś jechać na mojej motorynce i oglądać sportowe konie. Kolega powiedział, że jest jakiś fajny, jadę zobaczyć.
Wróciłyśmy do stajni. Rozebrałam konia i wsiadłam na motorynkę.

//Catnip

Mogę?

(c.d. opowiadania Catnip)

Wróciłam ze szkoły i tylko rzuciłam plecak do pokoju, przebrałam się, już wolałam.
- Mamo, biegnę do stajni!
- Tylko pamiętaj że masz wrócić na czas.
- To cześć!
Trochę się przebiegłam i wleciałam do stajni. Spotkałam Catnip.
- Jak tam wczoraj z Aiszą? - spytała.
- Dobrze - uśmiechnęłam się.
- Co powiesz na wspólny teren? - znów się pyta.
- Nie mam konia...
- Nie ma problemu, weźmiesz Anielską Duszę, mama tak czy siak prosiła, żeby na niej dziś pojeździć.
- Seryjnie!?
- Nie, żartuję sobie tylko! - wpadłyśmy w śmiech.
- Okey, a ona może na oklep?

(Catnip dokończysz?)
//Rose

Po Szkole

Drzwi od autobusu głośno się otwierają. Przyspieszam trochę szarpiąc je. Wypadam jak szalona i drogą polną biegnę do stajni. Wpadam do domu i rzucam plecak.
-Jak w szkole? - pyta mama
-Kolejna jedynka z historii i trójka z niemieckiego... - wylatuje już z domu
-No Catnip!!! - wrzeszczy mama , ale mnie już nie ma.
Konie przed chwilą były wpuszczone do boksów. Biegnę i wpadam do bosku Sunrise. Zasapana odsuwam grzywkę z oczu i przytulam się do konia. Biegnę do siodlarni po rząd jeździecki i szczotki. Po drodze spotykam Rose.
-Jak tam wczoraj z Aiszą? - pytam
-Dobrze- uśmiecha się
-Co powiesz na wspólny teren? - pytam
-Nie mam konia...
-Nie ma problemu, weźmiesz Anielską Duszę, mama tak czy siak prosiła, żeby na niej dziś pojeździć.

(Niech dokończy Rose)

//Catnip

Moje Marzenia

(c.d. opowiadania Aiszy)

- Nie ma sprawy. Gdybyś potrzebowała pomocy: zawsze jestem chętna! - zaśmiałyśmy się.
- Jest już rozluźniona. Ty przypadkiem nie uczysz się jazdy naturalnej?
- Odrobinkę. Znam podstawy, to wszystko. W ogóle jestem w westernie.
Odprowadzałyśmy Prince do boksu.
- Masz konia?
- Mam... To znaczy wspólnego dzielę go z siostrą. A na swojego, swojego rodzice się nie zgadzają, chyba że na małego konia dla Ginny. No wiesz, Ginny to moja siostra - powiedziałam widząc jej pytające spojrzenie.
- Spoko. A nie jest w ośrodku bo...?
- Nie mam kasy, a rodzice już nie płacą za mnie. Muszę w końcu coś zarobić, żeby mieć te głupie 15 000! Wtedy będę szczęśliwa.
Pomyślałam jak dobrze by było mieć Merkurego w stajni i zrobiło mi się trochę smutno...
- Kiedyś też mnie męczyła myśl że nie będę miała własnego konia. Ale ty... Kiedyś Merkury będzie tylko twój, uwierz mi, i będziesz mogła na nim jeździć nawet tutaj - uśmiechnęła się.

(Aiszo, czy zechciałabyś dokończyć?)

//Rose 

poniedziałek, 18 marca 2013

Nowa Przyjaźń

-To cześć- powiedziałyśmy.
- To... To jest twój koń ?
- Tak nazywa się Prince...
- Coś się stało, że jesteś ponura?
- Nie, nic- pogłaskałam konia po grzywie...
- Chodź pójdziemy pomogę ci przy nim.
- Ok.- poszłyśmy na halę. Rose wzięła Prince na lonże i poprosiła, żebym na chwilę wyszła. Gdy wyszłam, poczułam się trochę słabiej, ale nic poważnego. Popatrzyłam na przelatujące ptaki i usłyszałam wołanie Rose
-Chodź! Aisza jesteś tam?- weszłam do hali. A Rose oddała mi lonżę.
- Dzięki. Masz rękę do koni.

(Rose dokończ)

//Aisza

Pierwsza przejażdżka

Poszłam z babcią do stajni.
- już kochanie. to jest ten twój kucyk? dobrze, smakołyki masz w plecaczku, akcesoria po rodzicach też a siodła i ogłowia są tutaj. Przyjdę po ciebie za dwie godziny. jakby coś się działo, masz w plecaku telefon, a pani Evelina jest w domku albo w stajni.
- pa babciu.
- poradzisz sobie?
- tak babciu.
- na pewno?
- na pewno.
- jakby coś się działo dzwoń, a ja jak będziesz jeździła kupię ci w mieście drożdżówkę.
- dobrze babciu. papa!
- bądź grzeczna kochanie, papa!
Podeszłam do Anapona, położyłam na dłoni smakołyk i powiedziałam;
- Chodź tu Anaponku, zobacz co mam!
anaponowi chyba spodobał się mój głos, bo od razu się odwrócił i zaczął wąchać moją dłon. było to bardzo miłe uczucie.
- Anaponku, jakiś ty piękny!
Anapon polizał mnie po twarzy. Zachichotałam.
- chodź tu Anaponku, założę ci twoje siodełko!
konik posłuchał mnie z rozkoszą i dostał kolejnego smakołyka. założyłam na niego ogłowie i siodło. Powoli na niego wsiadłam i już biegliśmy po łąkach.


//Gabrielle

Zabawa

- Wątpię- przyznałam- nie my organizujemy te zawody, ale jakieś są co weekend , raz ujeżdżenie, raz skoki, western i tak dalej.
-Szkoda... -powiedziała
-W naszej stajni czas mija szybko - uśmiechnęłam się
Po drodze odprowadzając Sunrise spotkałyśmy Aiszę. Miała smutną minę, prowadziła Prince.
-Jak się dogadujecie? - zapytałam
-Nie wiem... - powiedziała Aisza
-Słuchajcie, tu macie lonżę!- podałam dziewczynom, Rose i Aiszy. - Rose, pokaż Aiszy, jak może się zaprzyjaźnić z nowym koniem, a ja zajmę się resztą obowiązków. Spotkamy się jutro, bo mam jeszcze dużo do zrobienia, jak chodzi o poniedziałkowe lekcje- obróciłam oczami, a one się zaśmiały.
-To cześć- powiedziały.
 Ruszyłam dalej korytarzem na koniec stajni, a podkowy Sunrise uderzały głucho o podłogę...

(Zostawiam Rose i Aiszę same)

// Catnip

Nieźle...

- Catnip, jesteś super, dzięki!
- To ja dziękuję że nie wyrażasz sprzeciwu - uśmiechnęła się.
Też się uśmiechnęłam.
- Dobra, odprowadzę konia bo się niecierpliwi.
- Okey.
Poszłyśmy do stajni. Catnip była bardzo sympatyczna.
- Wiesz że 21 i 22 odbywają się zawody?
- W czym?
- Ujeżdżenie.
- A może być trail? To też rodzaj ujeżdżenia, tylko stylu western. - spytałam z nadzieją w oczach.

(Catnip dokończysz?)
//Rose

Cześć!

-Chodź pokażę ci mojego konia - zaproponowałam
Ruszyła korytarzem za mną. Glorious Sunrise stoi na samym końcu. Podchodzę do boksu i go otwieram.
-Chodź marudo!- żartobliwie rozkazuję
Odwraca się mało zainteresowany. Dopiero jak zaczynam grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu smakołyków  podchodzi.
-To mój koń, wabi się Glorious Sunrise.
-Ładny. Mimo wszystko jest zima i pewnie marznie, jest przystrzyżony...
-Tak, na treningach strasznie się pocił i go wystrzygłam. Ma krótką sierść, ale to mu nie przeszkadza, prawie cały czas jest okryty derką.- tłumaczę
-Jasne! Do czego służy?
-Koń skokowy. Trochę ujeżdżenia z nim robię, ale specjalnie figury mu nie wychodzą. Jest mistrzem skoków. Kocha to. Jeśli chcesz to ci pokaże jak jeździmy!
-Chętnie- odpowiedziała
Osiodłałam konia. Złożyłam napierśnik z wytokiem na skoki i wzięłam lonżę mamy po drodze. Weszłyśmy na halę, była pusta. Sunrise zarżał by się upewnić, że nie ma towarzyszy. Szedł okryty derką.
-Potrzymasz mi go? - poprosiłam
Pokiwała głową, a ja pobiegłam założyć ostrogi i sztylpy. Wzięłam bacik skokowy i wróciłam.
-Jeździsz z ostrogami ? - zapytała smutna
-Tak, nie robię mu krzywdy. Zaraz zobaczysz dlaczego...
-OK.
Wzięłam sie za lonżowanie, trochę brykał i szalał.
-To ogier- wytłumaczyłam - na dodatek młody.
Gdy się trochę rozprężył zdjęłam derkę i wsiadłam. Zaczęłam od ustępowań od łydki, dodań skróceń. Skończyłam na paru figurach ujeżdżeniowych. Sunrise cały się zasapał i spluł. Rose na niego patrzała cała smutna.
-To go nie boli- upewniałam
-A nie puścisz mu trochę wodzy?
Dla niej dałam mu swobodę. Gnał do przodu, ale był rozluźniony. Jego mięśnie napinały się w równym rytmie. Przeszliśmy do skoków. Parkur był wcześniej ustawiony. Najwyżej skakałam 150 cm, a Rose podziwiała. W końcu zeszłam z konia.
-Masz, spróbuj!- zaproponowałam
-Nie jestem pewna...
-No dalej.
Wsiadła na konia. Odpuściła mu wodze i człapał z pyskiem przy ziemi.
-Czy mogłabym coś spróbować? - zapytała -Bo wiesz, nie umiem jeździć na ogłowiu munsztukowym, dwie wodze mi sie plączą.
-Co chcesz zrobić? - zapytałam
-Zdjąć ogłowie- Powiedziała.
Zaśmiałam się i zdjęłam ją z konia. Rozsiodłałam go i zdjęłam ogłowie. Przyniosłam jej uwiąz. Koń stał w samych ochraniaczach.
-Pole manewru twoje! - powiedziałam- Uważaj tylko, jakby co zeskakuj. Nie przepada za jazdą na oklep. Dobry do tego był Anapon, ale on od wczoraj nie jest mój.
-Zostawiłabyś nas samych? - zapytała niepewnie
-Jasne.
Wyszłam i wróciłam po pięciu minutach. Jechała na nim na oklep. Koń cały rozluźniony i zadowolony. Zaczęła galopować.
-WOW! - mówię
Zaśmiała się. Nie czekałam, aż pokaże co jeszcze potrafi, podeszłam do niej i powiedziałam:
-Jesteś genialna!
-Dziękuję, to twój koń jest genialny. Świetnie pracuje grzbietem, to dzięki twoim jazdom.
-Chcesz na nim jeździć póki nie sprowadzisz twojego konia? - zapytałam
-POWAŻNIE?!? - wrzasnęła
-Tak, możesz mi pomóc pracować nad nim.

(Do dokończenia zostawiam Rose)

//Catnip

Nowe Znajomości

- Cześć, nazywam się Rose.
- Ja Catnip.
Uśmiechnęłam się i poszłam za nową koleżanką, mama rozmawiała jeszcze z panią Eveliną.
- Masz konia? - spytała nagle.
- Taaak... Tylko nie stać mnie na rezydencję. Nie mam co prawda stajni ale...
- To gdzie mieszka? - spytała zdziwiona.
- Ma zbudowany taki boks na łące.
- Spoko.
Jakoś się później rozmowa nie rozwijała.
- Lubisz western? - spytałam zaciekawiona.
- Jeżdżę klasycznie, tylko raz byłam na siodle westernowym. Dlaczego pytasz?
- Bo ja uwielbiam ten styl jazdy. Naprawdę, to moim zdaniem o wiele lepsze. Nie lubię patrzeć na wodze na kontakcie, to dla mnie trochę nienaturalne. I w ogóle nie lubię tych wszystkich pomocy takich jak bat czy czarna wodza.
- Widać wychowałaś się w westernie.
- Tak trochę... O, ten koń jest ładny!
Podeszłam do boksu.
- To Czarna Róża. Koń mojej mamy. Ładny nie? Choć, pokażę ci mojego.

(Catnip dokończysz?)
//Rose

niedziela, 17 marca 2013

Najlepszy Dzień

-To zostawię was samych- powiedziała kobieta po czym się oddaliła.
- To jest Prince. Ogier, który teraz należy do ciebie.
- Serio?- pogłaskałam konia po głowie.
- Tak
- Dziękuję.
- Nie ma za co, ponadto na razie zostaniesz w tym miejscu.
- Czyli nie wracam?-powiedziałam pełna radości.
- Wracasz. Bo nie spakowałaś rzeczy.- zaczęliśmy wychodzić ze stajni.
- Nie łatwiej było powiedzieć mi, w domu, żebym się spakowała?
- Nie. Gdybym ci powiedział nie było by niespodzianki. A tak myślałaś, że jedziesz na lekcję jazdy... Poza tym nie pożegnałaś się.- tata zaczął się śmiać.
- Dobrze w takim razie wracajmy...- wsiedliśmy do samochodu. Podróż minęła dość szybko. Jechaliśmy jakąś godzinę. Gdy wysiadłam z samochodu z domu wybiegła moja przybrana siostrzyczka, Julita.
- Aisza! Wróciłaś!
- Nie, wrócę tam jak tylko się spakuję Jula.- po chwili wyszła z domu moja macocha Wioletta.
- Hej, biegnij się spakować.- wbiegłam do domu i pobiegłam szybko do swojego pokoju. Wyciągnęłam największą walizkę i zaczęłam wrzucać ubrania. Biegałam po całym domu zbierając rzeczy. Gdy miałam już chyba wszystko zapięłam torbę... No i kilka rzeczy miałam jeszcze wrzuconych do torebki. Zastanawiało mnie jakim cudem się zmieściłam. Przebrałam się szybko i zbiegłam na dół. Wyszliśmy, tata zapakował rzeczy do samochodu i wsiadłam. Pomachałam i założyłam słuchawki... Tym razem podróż się wlokła w nieskończoność. Gdy wreszcie dojechaliśmy wyszłam wzięłam torebkę a tata torbę i poszliśmy do pokoju, który tata umówił podczas podróży, przez telefon. Weszliśmy i odłożyliśmy torby.
- Niedługo cię odwiedzę- tata mnie przytulił.
- Dobrze. Pa.- wyszedł a ja wyjrzałam przez okno, nie mogłam uwierzyć... na prawdę tu jestem. Zaczęłam się rozpakowywać, później poszłam do Prince, był już wieczór. Przesiedziałam z nim z dwie godziny. Po czym wróciłam i poszłam spać. To był najlepszy dzień w moim życiu !!!

Nie Wierzę

Po północy odwiozłem Jessice do jej domu a sam pojechałem do przytułku. Obudziłem się dzisiaj o godzinę wcześnie. Bo o 6:00. Wtedy słyszałem galop kopyt pod moim domkiem. Wychyliłem głowę przez okno
i zobaczyłem oczywiście Jess. Szybko się ubrałem i zeszłem do niej.

Witaj-powiedziałem-co robisz tu tak wcześnie??
Cobalt hałasował i do niego poszłam
Od której jeździsz ??
Od 6:00
Czyli ty mnie obudziłaś-zaczęliśmy się śmiać
Mam mały pomysł
Jaki?-spytałem
Lepiej siadaj to sam zobaczysz-odpowiedziała. Potem zobaczyłem tylko
stajnie przy której wczoraj byliśmy.Jessica zaprowadziła mnie do jakiejś klaczy

Jest teraz twoja
Ale jak to ???
Teraz będziesz należał do ośrodka.Będziesz jednym z nas-uśmiechnęła się
Jest piękna-mówiłem
To może zaczniemy od szczotkowania naszych koni ??
Jasne. Pocieszyłaś mnie tak tęskniłem za Flicką aż do teraz
Rozumiem ile to było temu ??
Miałaś wtedy 10 lat
Aha...Była fajna..szkoda
Tak ale to przeszłość
Masz rację a wiesz co ??
Co ??
Jesteś tutaj jedynym chłopakiem
Co. Nie wierzę. Czyli że będę otoczony dziewczynami
Nie mów że tego nie lubisz-zaśmiała się
Wolę spędzać czas tylko z jedną-wymamrotałem pod nosem
Co mówiłeś ???
Nic nic
Dobra już jest ciemno ale jeszcze nie aż tak. Chodź muszę cię przedstawić Evelinie
Dobra

(Evelina Dokończ)

//Rob



Nie ma sprawy...

-Czy mogłaby się Pani zająć moją córką? - pyta ojciec Aiszy
-Może zamieszkać w naszym skromnym hotelu- powiedziałam
-Znakomicie!!! To chodź Aisza, mam dla ciebie niespodziankę, niech Pani prowadzi- poinstruował mnie ojciec Aiszy
-Za mną- zażartowałam i ruszyłam w stronę boksu Prince'a. To zostawię was samych - mówię i się uśmiecham. Ojciec dziewczyny dziś jej kupił tego konia. Zostawię ich samych.
Poszłam wylonżować Black Rose i wypuściłam ją na padok. Lada dzień urodzi, wymaga odpowiedniej opieki. Uśmiechnęłam się i przyglądałam się koniom na padoku. Gypsy Queen eż została dziś kupiona. Teraz szaleje i biega w tą i z powrotem na padoku. Zdejmuję Anielską Duszę i idę na jazdę. Strasznie dziś napierała na pysk i podczas "piaffe" miała problem z równowagą. Mimo wszystko nie było najgorzej. Musiałam szybko kończyć, bo stajenni ustawiali już parkur dla córki. Zeskoczyłam z siwki i zdjęłam jej siodło i ogłowie. Teraz stała luzem i podążała za mną, krok w krok. To dzięki temu, że nauczyłam ja pracować z jeźdźcem trenując "join-up". Później przyjechała do stajni nowa dziewczyna. Dziś się pojawiła i szybko zmyła, co za zbieg okoliczności, że znów tu jest. Przywitałam się, wydała się zakłopotana:
-Catnip?!? - zawołałam
Po chwili przybiegła Catnip.
-Oto moja córka, ona wam pokaże stajnie,  jest w twoim wieku i jestem pewna, że będziecie się lepiej rozumieć.
Uśmiechnęłam się i odeszłam.

(Zostawiam do dokończenia Aiszy oraz Rose)

//Evelina

Spełnienie Marzeń

Jak zwykle był kolejny nudny dzień. Ale jednak coś było innego-przeprowadzka. Czasami myślę czemu nie mieszkać sama.Ahh nie wiem ale co mi tam. Pewnie robią mi to na prezent urodzinowy. Dobra wsiadam do auta-myślałam a po chwili usnęłam obudziła mnie moja mama. Powiedziała że byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z auta tam zobaczyłam...
piękny domek. Był to nasz domek. Poszłam do swojego pokoju. Wyszłam na balkon a tam zobaczyłam...Robiego. Od razu zbiegłam po schodach. Kiedy nagle zatrzymała mnie mama. Chciałam iść ale mama nic nie mówiła dała mi jakąś kopertę. O tworzyłam i przeczytałam:

To dla ciebie,
Wiemy że go ujrzałaś i tam idziesz,
To jest prezent dla ciebie kupiliśmy go za własne pieniądze,
Nie musisz się niczego obawiać,
Wszystkiego najlepszego z okazji twoich 18 rodzi,
Rodzice.

Pobiegłam do Robiego. Nawet nie wiedziałam o co chodzi. Gdy już tam dotarłam mój najlepszy przyjaciel Rob(bo taką miał ksywkę) powitał mnie serdecznie i zaprowadził na pewną łąkę. Tam moim oczom ukazał się...Cobalt !!!. Przeskoczyłam przez płot i do niego pobiegłam. Koń stanął dęba na przywitanie. W jego oczach było widać radość. Rob powiedział że to nie koniec niespodzianki.
Specjalnie tu zamieszkaliście-powiedział-tam jest stajnia-wziął Cobalta a ja szłam koło niego pełna ciekawości. Przywitała nas pewna kobieta około 40. Na łące zobaczyłam konie. Zaprosiła mnie do boksu. Ale ja nie zostawiłam tam Cobalta. Dałam mu znak a on lęgnął i na niego wsiadłam. Pogalopowałam nad jakieś jezioro. Było blisko koło północy. Przyjechał po mnie Robie. Miał auto i przyczepę.(jest starszy o rok)
Razem pojechaliśmy do stadniny. Odprowadziłam Cobalta do boksu po cichu aby nikt nie usłyszał i go oporządziłam. Następnie udałam się do domku.

//Jessica

Może będzie fajnie?

Wstałam z łóżka, szybko się ubrałam i poszłam do mojego jedynego na działce konia.
- Co tam Merks? Poranna przejażdżka?
Przygotowałam konia i gdy był gotowy wyjechałam w las. Gdyby tylko Ginny miała konia... A tak muszę jej pożyczać mojego ulubieńca... Jechałam stępa znaną mi od lat ścieżką, ale dawno ją przejeżdżałam. Na jej końcu widniała stajnia. Było tam zaparkowanych dużo samochodów, a jeszcze pół roku temu nie było tu zabudowań. Podjechałam. Wyszła chyba właścicielka stadniny.
- Dzień dobry. Pomóc w czymś?
- Nie, nie, ja tylko... Przepraszam. - oddaliłam się pospiesznie, niezła siara. Pojechałam już do domu i odstawiłam Merkurego na łąkę.
- Rose! Jesteś zapisana do nowej stajni!
- Co...!?
- Nie wykręcaj się, jesteś zapisana i koniec.
- A tam jest rezydencja koni?
- Tak, ale kosztuje 15 000 zł. Ja za ciebie już nie płacę. Masz tylko 10 000 zł: zarobisz. A teraz się szykuj, jedziemy tam.
Wymamrotałam coś w odpowiedzi i poszłam na górę się przebrać.
[...]
Kiedy dojechaliśmy do stadniny (OMG! Tej co dzisiaj byłam!) jej właścicielka gorąco nas przyjęła, podkreślając że już się znamy. Oczywiście żartobliwie.

(Evelina dokończysz?)
//Rose

Nowa

-No, raczej , że jesteś, inaczej byś tu nie przyjeżdżała- zażartowała. Nagle przybiegł tata.
-Aisza na prawdę trudno za tobą czasem nadążyć.- wpadliśmy w śmiech. Powiedział do mnie ojciec po czym zwrócił się do kobiety- Witam nazywam się Adam Phantom. Moja córka chciała dołączyć do waszego ośrodka Geisza. Jest niestety niepełnoletnia i w tej sprawie miał bym do pani prośbę. Czy może się pani zająć moją córką do czasu, aż będzie pełnoletnia?

(Niech dokończy Evelina)

//Aisza

Telefon

Dziś sprzedaliśmy dwa konie. Miałam dużo telefonów. Córka bardzo chciała sprzedać Anapon'a, a gdy okazało się, że jest ktoś chętny, sie popłakała. Jednak coś ją łączyło z tym kucem. Dzięki temu zarobiła., ale cały dzień chodzi obrażona. Do Anapona przyjechała mała dziewczynka, nazywa się Gabriele. Mała przyjechała z babcią. Catnip ich przywitała, żeby pokazać kuca, a ja poszłam wylonżować Gypsy Queen. Wtedy dostałam kolejny telefon, co za dzień! Tym razem ktoś chciał kupić ogiera, Prince. Odprowadziłam klacz do boksu i przyjechała chętna do kupna konia dziewczyna. Ruszyłam ją powitać.
-Dzieńdobry, jestem przyjaciółką Pani córki i słyszałam, że macie konia rasy Tinker na sprzedaż. Jestem zainteresowana.
-No, raczej , że jesteś, inaczej byś tu nie przyjeżdżała- zażartowałam

(Niech dokończy Aisza)

//Evelina

sobota, 16 marca 2013

Rozgrzewka

Wstaję, ziewam i wyglądam za okno. Jest zimno, wszystko pokryte śniegiem, ale świeci słońce. Ubieram się, przy wyjściu jem miskę płatków i pędzę do stajni. Sobota. Piękny dzień. Ku mojemu nieszczęściu mama wypuściła mojego ulubieńca na pastwisko i będę musiała pojeździć na kucu. Nie znoszę go. Jest wredny, owszem utalentowany, ale wredny. Biorę zestaw szczotek i idę do konia. Mały odwraca się tyłem i nie zamierza współpracować. Wzdycham. Idę po ogłowie i na niego zakładam. Następnie go wyprowadzam z boksu i pielęgnuję. Jest cały oblepiony trocinami, na których musiał w nocy leżeć. Dobrze to znosi, siodłam go i wyjeżdżam w teren.

//Catnip

Zwykłe Prace

Idę do stajni. Jest 6:00 rano. Ziewam i znużona człapię nogami. Córka jeszcze śpi. Nie należy do porannych ptaszków i lubi długo pospać. Ja na to nie mogę sobie pozwolić. Mam dużo koni do oporządzenia. Wchodzę do stajni i się uśmiecham. Wszystkie konie radośnie wystawiają łby z boksów. Podchodzę do mojej ukochanej klaczy, Czarnej Róży. Czarna róża ma niedługo urodzić małego źrebaka. Głaszczę ją i idę po uwiąz i kantar. Zakładam jej ekwipunek i idziemy na podwórze. Otwieram bramę od pastwiska i puszczam ją luzem. Bryka z radości i znika daleko na polu. Pokolei wyprowadzam wszystkie konie z wyjątkiem kuca córki, nie dogaduje się ze stadem i musi zostawać w stajni. Poza tym jeśli go spuścimy, to nigdy nie możemy go złapać. Klepię go na szyi, jest mi smutno, że trzeba będzie go sprzedać. Córka z niego wyrosła. Wzdycham i zabieram się za sprzątanie boksów.

// Evelina

piątek, 15 marca 2013

Ciężki Dzień

Piątek, właśnie wracam ze szkoły. Rzucam plecak na podłogę, mama coś krzyczy o obiedzie, ale ja zamykam oczy i na oślep biegnę tą wychodzoną drogą, wiodącą w bliskie mi miejsce. Idę do stajni. Mama coś krzyczy znów, a później się śmieje. Biegnę do stajni i wchodzę do boksu mojego ulubieńca, Glorious Sunrise. Przytulam się do jego szyi i klepię:
-Co tam stary? - pytam
Odsuwa się kilka kroków, mój mały sportowiec nie znosi pieszczot. Sięgam do kieszeni po smakołyk. Konisko chętnie je spożywa:
-Dziś już nie zdążę pojeździć - wpadnę jutro!- tłumaczę mu, gdy patrzy na ogłowie wisząc na boksie- jutro- powtarzam i się uśmiecham.
Wychodzę i idę do domu, jem posiłek i zmęczona padam na łóżko.

// Catnip

ZAPRASZAMY!!!

Wszystkie konie w każdym wieku. Od jutra nasz ośrodek jeździecki zaczyna funkcjonować. Jestem z tego dumna.