piątek, 5 kwietnia 2013

Prawie na szczycie

- Jak dobrze że wróciłaś! Ja..
- ...dałaś radę, nie mów że nie.
Uśmiechnęłam się i z czułością głaskałam Merksa po pysku.
- Skąd masz bandaże?
- Co... A, te! Zawsze pod kurtką mama mi daje mini apteczkę.
- Aha, to dobrze. Jedziemy... - Zawahała się - E... Chcesz Merkurego czy jak mu tam... Killera?
- Trochę na tym, trochę na tym. Tam jest Calista - wskazałam czarną klacz po czym wsiadłam na Merksa.
Gdy i ta dosiadła swego wierzchowca pojechałyśmy kłusem przez wyraźnie zaznaczony, szeroki szlak górski. Drugiego mojego konia wzięłam na linę by nie oddalił się za bardzo. Zbliżałyśmy się do szczytu, przed nami ciemny i gęsty las. Zawahałam się, nie byłam ufna takim borom...
- Rose, jeśli konie mają być bezpieczne musimy to zrobić.
Więc wjechałyśmy ze stadami do lasu...

//Rose
(Jessica?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz