środa, 17 kwietnia 2013

RESTART !!!

Restart zakończony ! Teraz możemy zacząć. Proszę o wysłanie do mnie postów( wiem że dostałam ale potrzebuje ich od nowa )

 Oto link nowej stadniny :

 http://stadninakoni-geisza.blogspot.com/

                                                                           Maja666666

środa, 10 kwietnia 2013

Kim jesteś ?!?!

Poszłam za wilczycą. Szłyśmy około kilometr na łąkę. Zobaczyłam na niej jakąś postać.Podeszłam powoli i ostrożnie. Postać zwróciła się w moją stronę i powiedziała:

-Witaj, awno się nie widzielismy.
-Kim ty jesteś ?!?!
-Spokojnie Jess, albo może dostałaś inne imię ?
-Skąd znas moje imie ?!?!
-Naprawdę mnie nnie pamiętasz ? A w sumie.. Miałaś 2 lata...siostro !
- Co ?!!?
-Nie przesłyszałaś się. Jestem twoim bratem
- To nie prawda ! Jestem jedynaczką !
-Tak a to zdjęcie ?-pokazał mi obrazek






-To nasze ostatnie spotkanie i wspólne zdjęcie-powiedział
- Ale ja byłam jedynaczką.
-Tak sądziłaś. Rozdzielili nas miałaś wtedy dwa latka. Za pewnie ci o tym nie powiedzieli. Zostaliśmy adoptowani. A przynajmniej ja.
-Czyli że ty ?
-Tak
- Nie mogę uwierzyć w to że mam brata. Jak masz na imię?
-Chris - rzekł

Jessica( Chris dokończ)

Nieoczekiwany gość

Rano wstałam, ubrałam się i pobiegłam do Prince... W szkole miałam zawała nauki i jeszcze trochę pracy przy nim... ale chociaż Kris (mój były) dał mi spokój... Mam nadzieję, że to nie cisza przed burzą... Po oczyszczeniu Prince poszłam się przejść, gdy już wracałam dostałam SMS'a od Kris'a... Wiedziałam, że sobie nie odpuścił... Przeczytałam "Wyjdź przed stajnie... I nie krzycz ;-)" CO?!?-pomyślałam i zaczęłam biec przed stajnię... A przed nią stał ... Kris...
- Hej maleńka. Nawet nie wiesz jak się cieszę że cię widzę !!!
- Co ty tu robisz?!? Daj mi w końcu spokój.
- Proszę posłuchaj
- Nie- przerwałam mu- Nie. Nie przychodź tu więcej.- odwróciłam się i zaczęłam iść.
- Tylko, że... Ja tu zostaję.- Na te słowa stanęłam jak słup.-"Że co on powiedział?!?" pomyślałam i odwróciłam się w jego stronę,
- Jak to zostajesz ?!?
- Zamieszkam w ośrodku... Ty chyba też tam mieszkasz? - odwróciłam się i poszłam do Prince zostawiając Kris'a samego.

Aisza



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Wyjście ze szpitala

Dzisiaj rano gdy się obudziłam mama podeszła do mnie i powiedziała że już dzisiaj wychodzę ze szpitala. Było mi miło. Po powrocie do domu postanowiłam zrobić jedną rzecz pójść do Glours. Następnego dnia powiedziałam mamie że chcę go sprzedać. Nie miałam juz do niego sił i wolałam nie ryzykować.

Catnip.

sobota, 6 kwietnia 2013

To też dla waszego dobra

Rose poszła do koni ja teżpo uspokojeniu się siedziałam przy Caliście.

Dlaczego właśnie mnie wybrałaś-mówiłam-jest tylu ludzi na świecie, a ty wybrałaś właśnie mnie. Ona nie rozumie że musi tutaj zostać dłużej nie tylko dla odpoczynku...dla waszego dobra też. Bo jeśli ludzie nas zobaczą będą o was widzieli. W ogóle co ja robię rozmawiam z tobą. Ale no cóż...Od urodzenia mogłam się zwierzyć tylko zwierzętom-powiedziałam i poszłam wzdłuż doliny nie oglądając się za siebie.W krzakach zobaczyłam Leyle. Poszłam za nią.Widziałam tylko Rose i konie i poszłam za mą wilcza przyjaciółką.

Jess(Rose?)

Kłótnia

- Za kilka godzin!?
- Tak.
- Nie możemy za... np. dwie?
- Musisz odpocząć, ja też.
- Nie muszę odpoczywać! Im szybciej stąd pójdziemy tym lepiej, Jess! Chcesz to jeszcze za sobą ciągnąć?
- Posłuchaj, musisz...
- Nie, nie muszę odpoczywać! I to ty posłuchaj!
- Tak? A co masz mi takiego ważnego do powiedzenia!?
- A to że nie możemy tu siedzieć wiecznie!
- Ty też nie chcesz opuścić Killera!
Zamurowało mnie, ale potem powiedziałam siląc się na spokój:
- Masz rację, ale on wybrał... Natura wybrała... - i podeszłam do dwóch moich koni.

//Rose
(Jess?)

piątek, 5 kwietnia 2013

Nie wiem czemu akurat ja

To trudny wybór. Cobalta znam od jego narodzin ale.. Coś łączy mnie z tą klaczą.-powiedziałam-coś więcej niż tylko przyjażń a ta legenda..
Jaka legenda?

Zaczęłam opowiadać:

To klacz pewnego mężczyzny, który prowadził małą stadninę.Miał klacz o imieniu Calista(Kalista).
Na farmie pojawili się złodzieje. Podpalili stajnię. Wszystko płonęło.Jon(właściciel stadniny) wyciągną z niej wszystkie konie...oprócz...Calisty.Klacz jakoś jednak sie wydostała. Teraz jest wolna. Jeśli ktoś ją będzie chciał złapać, a ona go nie wybierze zostanie przeklęty. Ona sama wybierze właściciela-opowiedziałam legendę- ona wybrała mnie ale nie wiem z jakiego powodu,,,Za kilka godziń zaczynamy się zbierać-powiedziałam i poszłam do Calisty

Jessica(Rose?)

Pożegnanie

- Ja... - byłam zaskoczona tym pytaniem - Merkurego. Killer już posmakował wolności, nie będzie chciał wracać. Wolność to teraz jego dom. A ty?
- Ale co ja?
- No czy wolałabyś Cobalta czy tą klacz?

//Rose
(Jess?)

Ona ...

Naprawdę nie wiesz?!?!
Nie i co z tego ?
Gdy ten ogier do niej podszedł wszystko zrozumiałam. To jej partnej a ona.. jest w ciąży!
To wspaniale ale..
Ale co ?
Co z nią zrobisz ?
Umówiłam się z panią Eveliną
Naprawdę
Nie całkiem ale ..-zaśmiałyśmy się- A gdybyś miała wybierać wybrałabyś Killera czy Merkurego ?

Jessica(Rose?)

Co to może być ?

- Tak? A jakie to przeczucia?
- No więc...

//Rose
(Jess, co to za przeczucia? :P)

Choroba...

Nie wiem...-powiedziałam smutno-znam jąkilka dni a czujęgdyby to była przyjażń długich lat..
Ona musi byćprzywódczynią stada-rzekła Rose
Skoro konie za nią szły..-nagle podszedł do mnie pewien ogier





Czy myślisz o tym samym co ja ?-spytałam
Zależy co myślisz -uśmiechnęła się
Wyruszamy za 2 dni my też musimy wypocząć. Niestety konie tu zostaną..
Ale będą bezpieczne
Taa...-powiedziałam. Rose poszła do innych koni ja zostałam przy Caliście i tajemniczym ogierze.
Ty wiesz co jej jest ?Na pewno. Bo jesteś jej ogierem.  Nie martw się o nią da radę-powiedziałam i poszłam ku Rose

Domyśliłaś się co jej jest ?-zadałam pytanie
Nie a ty wiesz ?
Mam przeczucie.-uśmiechnęłam się

Jessica(Rose?)

Trochę radości i smutku za razem


Killer podszedł do mnie. Popatrzyłam na inne konie.
- Jess, pomożesz mi zdjąć bandaże? Tylko ostrożnie z tym kasztanem, może nieźle dokopać.
Uśmiechnęła się i wzięła do roboty, ja z nią. W końcu było po sprawie. Killer wtulił we mnie łeb.
- Musisz tu zostać - powiedziałam i dodałam szeptem: - Wrócę... Obiecuję.
Jeszcze raz go przytuliłam i dosiadłam mego siwego konia.
- To jedziemy. Jess?
Calista leżała na boku, przy niej kucała Jessica.
- Co jej jest? - spytałam z niepokojem.

//Rose
(Jessica?)

Jeszcze tylko w dół

Masz racje. To już szczyt !-powiedziałam.-Teraz jeszcze trzeba zejść
Niestety...
Ale damy radę-pocieszałam
Widok doliny ze szczytu gór był przepiękny :

Jessica(Rose?)

W końcu na szczycie

Gdy wyszłyśmy z lasu ujrzałyśmy piękny widok. Łańcuch gór niedaleko naszej stajni.
- Już jesteśmy prawie na miejscu.
- Mam nadzieję, boli mnie wszystko...
Byłyśmy prawie na samej górze, jednak konie nie miały już sił. Niektóre zostały w tyle. Wspinaliśmy się zatem powoli, ale z postępem. Była 16:00, przesiadłam się na Killera, a Jess dałam Merkurego. Z Calistą coś było nie tak, męczyła się o wiele szybciej niż pozostałe mustangi.
Godzina 19:00. Wszystko mnie boli, Jess miała czasem dreszcze, a na dodatek robiliśmy postoje dla czarnej klaczy.
20:00. Prawie na szczycie.
- Jestem strasznie zmęczona... Ych...
- Już tylko kilkanaście metrów! - zawołała uradowana Jessica.
I rzeczywiście, po dwóch minutach byłyśmy na szczycie.

//Rose
(Jess?)

Ciemny bór

Chciałam jechać pierwsza ale Calista znowu żle się poczuła. Zszedłąm z konia

Co sie stało -spytała Rose
Nie wiem jest jej słabo-rzekłam
Na pewno ?
Tak lepiej już chodźmy -poszłyśmy. Konie szły za nami. Las był okropny. Ale szłyśmy dalej

Szłyszałaś to ?!?!-spytała
Nie a co ?
To jakieś zwierze
To pewnie tylko królik
Mam nadzieje że nie wilk-powiedziała
Ja też...-po 45 minutowej wędrówce wyszłyśmy z lasu...

Jessica
(Rose?)




















Prawie na szczycie

- Jak dobrze że wróciłaś! Ja..
- ...dałaś radę, nie mów że nie.
Uśmiechnęłam się i z czułością głaskałam Merksa po pysku.
- Skąd masz bandaże?
- Co... A, te! Zawsze pod kurtką mama mi daje mini apteczkę.
- Aha, to dobrze. Jedziemy... - Zawahała się - E... Chcesz Merkurego czy jak mu tam... Killera?
- Trochę na tym, trochę na tym. Tam jest Calista - wskazałam czarną klacz po czym wsiadłam na Merksa.
Gdy i ta dosiadła swego wierzchowca pojechałyśmy kłusem przez wyraźnie zaznaczony, szeroki szlak górski. Drugiego mojego konia wzięłam na linę by nie oddalił się za bardzo. Zbliżałyśmy się do szczytu, przed nami ciemny i gęsty las. Zawahałam się, nie byłam ufna takim borom...
- Rose, jeśli konie mają być bezpieczne musimy to zrobić.
Więc wjechałyśmy ze stadami do lasu...

//Rose
(Jessica?)

Odwrócona uwaga

Słyszałam krzyki ludzi. Wyciągneli mnie
Co ty robisz -wrzasnął jeden
Spokojnie-powiedział drugi-Gdzie mieszkasz ?
Koło stadniny-rzekłam
Lepiej odprowadźmy ją do domu wodospad był niski tylko 15 metrów.-mówił -po przyjściu do domu oni zaczęli rozmawiać z moimi "rodzicami" a ja rzekomo poszłam się przebrać. Wyskoczyłam przez okno.Pobiegłam szybko na skróty przez las gdzie była Rose. Tam zobaczyłam konia. Był oswojony. To pewnie Merkury-pomyślałam.Zaczęłam podchodzić

Wiem że mnie nie znasz . Ale musisz mi pomóc - powiedziałam po czym wsiadłam na konia. Jechałam minęła pierwsza godzina, druga,trzecia i czwarta. Konie musiały się gdzieś zatrzymać. Zrobiłam 30 mnut aby koń odpoczął po czym chwyciłam go zaczęłam prowadzić. Mijały 3 godziny w końcu ich zobaczyłam.

Rose !-zawołałam
Jess udało ci się
Tak i znalazłam Merkurego. Dałaś radę ?
Taa..A ty?-spytała
To było tylko 15 metrów potem uciekłam. Musimy ruszać dalej. Jest noc więc możemy wyprzedzić "myśliwych"-powiedziałam

Jess 
(Rose?)


Jedyne co mi zostało to nadzieja

Było mi słabo, straciłam dużo krwi ale założyłam bandarze, pomogłam wydostać się koniom razem z Jess. Ta skoczyła do rzeki, chciałam ją ratować, ale obiecałam... Próbując nie oglądać się za siebie i iść z rannymi co prawda końmi dalej, słyszałam jej wołanie i zbiegających z półki skalnej ludzi. Zwierzęta potykały się i czasem przepychały, już można było wyczuć ich strach... To nie było dla nich naturalne, widok tylu ludzi. Obtarcia Killera trochę krwawiły, na szczęście nie na tyle mocno by sprawić mu ból.
- Jeszcze dosłownie kilka kilometrów...
Jakiś koń upadł, mam nadzieję że nic mu się nie stało. W końcu doszliśmy do małej dolinki w połowie drogi do szczytu. Wszystkie konie zdawały się mi trochę ufać, na pewno bardziej niż na początku. Zabandażowałam ich kończyny, nie wyrażały specjalnego sprzeciwu, gorzej było z przemywaniem ran. Niektóre zwierzęta się wyrywały, inne po prostu poruszały niespokojnie, mam nadzieję że jakoś z tego wyjdą. Gdy wszystkie były już oporządzone usiadłam na trawie przy Killerze i głaskałam jego jedwabistą grzywę. Słońce było coraz wyżej, powiedziałam mamie że wrócę jeszcze z rana w sobotę, bo to miał być taki mini-obóz. Tutaj chyba byliśmy bezpieczni. Przysnęłam na chwilę.

//Rose
(Jess?)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Życie Jeźdźca

Życie jeźdźca to nie tylko wzloty ale także upadki....



Muszę im pomóc

Leżałam przy Caliście. Ciężko oddychała. Nagle zauwarzyłam że spadła lawina. Ludzie wywołali ją. Pomogłam Caliście. I szybko dotarłyśmy do pozostałych. Wyciągnęłam Rose. Pomogłam jej.

Rose dasz radę!
Ale ty to musisz zrobić
Nie ja jestem silna, nie ranna odwrócę ich uwagę ty zaprowadź konie !
Co zrobisz?
Jedyny sposób to rzeka.
Jessica nie !!-nic nie powiedziałam wsadziłam ją na konia, a gdy ruszyła pobiegłąm nad rzekę. Zajęło to chwilę. Był tylko jeden sposób aby ocalić konie...poświęcenie...Wrzeszczałam ratunku i wskoczyłam do rzeki. Widziałam tylko Rose i konie schowane przy drzewach i ludzi biegnącyh ku mnie. Zobaczyłam też wodospad nie wiedziałam co robić. Oddałam się w prąd rzeki. Wiedziałam że to tylko ta możliwość odwróci uwage ludzi...Poczułam że spadam w parę i prosto do wody...

Jessica(Rose dokończ i się nie wycofuj )

Wędrówka


- Ale że ja!?
- Tak, ty. Jedź!
Przełknęłam ślinę i poprowadziłam stado. Nie było łatwo, dokładnie jak to ujęła Jess. A co jeśli mi się coś stanie? Dla Killera??? DLA NAS WSZYSTKICH!?!?!? Godzina minęła, dwie też, konie sapały z wysiłku, Killerowi coraz bardziej dokuczały obtarcia... Zeszłam z niego. I wtedy zadziało się coś czego przewidzieć nie mogłam... Po naszej prawej stronie zerwała się lawina. Zobaczyłam ludzi na szczycie, to oni to zrobili. I mnie chyba nie widzieli. Konie uciekały w popłochu, prawie na sam dół, same wywołały na szczęście małą lawinę... Przysypało nas po szyje, kamienie były małe jednak ciężkie. Coraz trudniej było mi oddychać, miałam silny krwotok, chyba się zaraz wykrwawię... "To koniec" pomyślałam "przepraszam..." i zemdlałam...

(JESS, RATUJ!!!)



Przeprawa

Jedź za mną. Ich stada złączą się w jedno. Może damy radę-powiedziałam-Ale teraz przeprawimy się przez rwącą rzekę.





Nie będzie łatwo-powiedziała Rose
Wiem ale damy radę-rzekłam i zaczęła się przeprawa.Było trudno. Zbliżała się godzina 14:00. Wyszłyśmy na suchy ląd. Usłyszałyśmy donośnie dźwięki. Konkurs się zaczął, a do gór było jeszcze  50 km. Zaczęłyśmy galopować. Nagle...Calistasię zatrzymała i upadła. Zeskoczyłam z niej w ostatniej chwili.

Co się dzieje ?!?!-spytała spanikowana Rose
Nie wiem musisz zaprowadzić stado ! To tamte góry my damy sobie radę. Jedź

Jessica(Rose dokończ)

Góry:


On mnie pamięta...

- Spoko - Killer spojrzał na mnie.
- Ile lat był na wolności?
- Jakieś cztery lata.
Podeszłam do konia. Już się nie cofnął, nawet nie położył uszu.
- Już wiesz co się święci no nie? - powiedziałam.
Podszedł do mnie, sam! Położyłam rękę na jego chrapach... I przytuliłam się do niego.
- Ty... Mnie pamiętasz! - byłam naprawdę zaskoczona. Spojrzał na obtarcia na grzbiecie i brzuchu.
- Nie ma sprawy - powiedziała Jess i rzuciła mi, zaskoczonej, czaprak.
- Skąd...
- Nieważne - uśmiechnęła się.
- Dobra, pamiętasz jak to było nie? - powiedziałam do konia, ten mrugnął jakby mnie rozumiał. Wsiadłam na niego ostrożnie. Wyrażał trochę sprzeciwu ale nie zrzucał mnie.
- Gotowa?
- Gotowa.

//Rose
(Jess?)

Podstep

Mam lepszy pomysł-rzekłam
Jaki ?
Przechadzka. Ale bez koni
Rozumiem. To może się udać.
Jutro o 7:00. Nie mamy dużo czasu-powiedziałam-Nara
Nara-odpowiedziała. Następnego dnia. Poranna przechadzka wypaliła.
Teraz musimy biec nad jezioro-powiedziałam
Dlaczego wiesz że stado tam będzie
Mam przeczucie. A poza tym Calista...
Dobra biegnijmy !-po dotarciu na miejsce.
Mówiłam że będą
To co teraz ?
Tam jest ten koń o którym mówiłaś. Na Calistę nie siądziesz bo tylko mi daje na siebie wsiąść.-powiedziałam

Jess(Rose dokończ)

Zwylke pomagam więc...

Pomożesz mi? - spytała.
- Killer... On jest chyba pół-mustangiem. Jego też mogą chyba wsiąść pod uwagę, dużo się od rasowego nie różni....
- Być może.
  Zawahałamsię. Co na to moi rodzice?
- Zwykle pomagam wiec... Dobrze, pomogę. Ale co na to wszyscy? Co na to nasi rodzice? Moi mają bzika na punkcie bezpieczeństwa ich MAŁYCH DZIECI.
- Wymyślimy jakiś podstęp...
Myślałyśmy w drodze.
- Niby pojedziemy na przejażdżkę! - powiedziałyśmy razem.
- Chociaż... To dobry pomysł? - spytałam - Bo ja nie mam konia i w ogóle...

//Rose
(Jessica dokończysz?)

Możesz mi pomóc ?

Ja i Leyla go znajdziemy.-powiedziałam
Leyla to ten koń ?
To nie ona. Tam jest-podeszła wilczyca
To ona !!
Co ona?
Ona wystraszyła Merkurego
Nie masz się czego obawiać to ja ją wychowałam.
Naprawdę ?-spytała
Tak.A teraz wyjdźmy z lasu-po wyjściu z lasu
A kim jest ten koń ?-zadała pytanie
Długa historia. Możesz mi pomóc ? Ja wtedy pomogę tobie.
W czym ?
W przeprowadzeniu. Stada Calisty za góry.
Calita to ta klacz ?
Tak.
Ale po co ?-Rose zadawała kolejne pytania.
Jest konkurs łapania mustangów. Jeśli nie zdąże w ciągu kilku dni tego zrobić Bóg jeden wie jak to się skończy.Więc jak pomożesz mi ?

Jessica(Rose dokończ)

W nieznanym miejscu-cz. 2

Killer cofnął głowę. Już chciałam spróbować jeszcze raz kiedy ręka mi się zatrzęsła z zimna a konia to zaniepokoiło. Wycofał się całkowicie. Kiedy odwrócił się do mnie bokiem widziałam ślady po obtarciach. Coś zaszeleściło w krzakach, stado uciekło, a ja ze strachu cała drżałam. Nogi jakby wrosły mi w ziemię, szelest był coraz bliżej...
- Rose!? - to Jessica wyszła z krzaków na polanę, z jakimś karym koniem.
- Jessica!!! - zawołałam, ulżyło mi.
- Co tu robisz?
- Ja... A co tu robisz ty?
- Ja się spytałam pierwsza i chcę otrzymać odpowiedź.
- No ok... - opowiedziałam jej wszystko, o mojej przejażdżce, wilku, ucieczce Merkurego i o stadzie koni w którym rozpoznałam mojego dawnego ulubieńca.
- Zwariowałaś? Co ci strzeliło do głowy!?
- Sama jeździsz na, jak podejrzewam, nieznanym ci koniu...
Trochę się zmieszała.
- Chodźmy, lepiej się stąd wynosić, świta.
- A co z moim koniem? Nie mogę go tu zostawić!

//Rose
(Jess?)

Misja

Jechałam do miasta. Nagle gdy wysiadłam aby przejść do sklepu zobaczyłam ogłoszenie :


Musiałam coś zrobić. Łowcy na pewno je już zaczynają łapać. Mam kilka dni. To moja nowa misja. Muszę przeprowadzić stado za góry.

Jessica

Muszę wracać

Minął pierwszy dzień. Potem drugi. Następnego dnia pomyślałam, że muszę już wracać do domu.Pożegnałam się z Calistą i powiedziałam klaczy:

                                    "Muszę już iść, ale niedługo wrócę"


Jessica

Zaczęty trening i piękne miejsca

Nie stać mnie na konia. Więc wątpię że będę mogła przygarnąć moją kochaną Calistę.Pomyślałam że chociaż ją wytrenuję. Zaczęłam trening








http://www.youtube.com/watch?v=YR3XeSqbQlw&feature=BFa&list=UUQmomC9BZNByug9Pql3-ETQ


Wspaniale sobie radziła. Było wspaniale. Robiło się ciemno. Zostałam przy niej całą noc.O świcie zauważyłam że koło mnie pasie się całe stado dzikich mustangów. Zaczęły iść Calista też. Poszłam za nią. Zobaczyłam rzeczy jakich sobie nie wyobrażałam. Było przecudownie ! Postanowiłam zostać przy klaczy kilka dni a póżniej wrócić.

Jessica

Miejsca :


Muszę to zrobić

Chodziłem smutny po domu. Nie wiedziałem co robić. Sytuacja była krytyczna. Musiałem to zrobić.
Wystawiłem moją klacz na sprzedaż.

Robert

środa, 3 kwietnia 2013

Wybrała mnie

Myślałam o Leyly. Przypomniał mi się ten głupi alarm, który spłoszył Calistę. Po co ja go ustawiałam. No ale muszę spróbować jeszcze raz. A może nie...Sama nie wiem...Mam nadzieję że kiedyś jeszcze ja spotkam. Była piękną czarną klaczą mustanga. Ale alarm ja spłoszył-myślałam i myślałam-W nocy, gdy wybiła północ. Pobiegłam tam. Ona jakby wiedziała że przyjdę i cekała. Zbliżyłam się do niej. Nie wiedziałam co się zaraz stanie. Komórkę wyłączyłam. Podeszłam lekkim,wolnym krokiem. Dotknęłam jej chrap.Czułam jej oddech. Wsiadłąm na nią nie świadoma ryzyka.

Galopowałam przy jeziorku. Uświadomiłam sobie że Calista właśnie mnie wybrała na przyjaciółkę, właścicielkę

Jessica

Tęskniłam Leyla

Dzisiaj rano wstałam wcześnie.Nie poszłam do szkoły. Moja droga prowadziła ku stadninie. Oporządziłam Cobalta. Osiodłałam go i pojechałam galopując na jego grzbiecie. Jechałam. Jechałam w stronę lasu. Lasu dzikich zwierząt. Wiedziałam, że nie ma sie czego bać. Poczęłam rozmawiać z moim kochanym przyjacielem:

Pamiętasz ? Byliśmy tutaj gdy miałam 9 lat.Nadal pamiętam tę chwilę. Chciałam abyś poznał trochę okolicy. Dobiero co miałeś 6 miesięcy. Właśnie tutaj przyszliśmy. Wtem na tamtym pagórku pojawiła się wilczyca z małym kłębkiem sierści. Położyła go koło nas i popatrzyła ubłagalnym wzrokiem. Uciekła. Potem usłyszelismy strzał i pisk jakby psa. Ale to była ona. Uczciliśmy jej  pamięć nazywając ją Czysta Dusza. Dokładnie pamiętam następną chwilę. Mały kłębek rozwinął się ujawnił się mały wilk, a właściwie malutka wilczyca.

Nazwaliśmy ją Leyla. Teraz zapewne jest już dorosła w końcu to już 9 lat. Tęsknię za tym. Za zabawą z nią. Może poczekamy i sama do nas przyjdzie ?-powiedziałam piękne chwile i spytałam przyjaciela. On tylko tupnął nogą na znak odpowiedzi tak.Czekaliśmy. Zrobiło się późno. Chcieliśmy iść gdy zobaczyliśmy właśnie wilka. Odrazu ją poznałam. To była Leyla. Podbiegła do nas piękna wilczyca.

Przytuliłam się do puchatej przyjaciółki. Niestety to nie trwało długo ponieważ, musiałam iść do stadniny gdyż zrobiło się późno. Powiedziałam jej tylko te słowa i wróciłam:

-Tęskniłam Leyla

Jessica

wtorek, 2 kwietnia 2013

W nieznanym miejscu


Wstałam, ubrałam się i cichaczem poszłam do Merkurego. Była druga w nocy. Wyczyściłam go i dosiadłam, noc była piękna i ciepła. Wyjechałam do lasu. Po jakimś czasie koń zaczął się niespokojnie poruszać.
- Merks, spoko-o-ojnie.....?
Przede mną stał wilk. Przeszły mnie dreszcze. Szybko wyciągnęłam chustę i zawiązałam na oczach Merkurego, jednak ten dziki pies nie poruszał się. Zeszłam z konia nadal trzymając go za grzywę. Podeszłam... Wilk cofnął się.
- Ciiii.... - próbowałam uspokoić Merksa.
I wtedy zwierzę rzuciło się na mnie. Wsiadłam na konia i rozwiązałam chustkę na jego oczach. Gdy tylko Merkury zobaczył obnarzone kły pobiegł na oślep... W górę rzeki. Jeszcze nigdy tam nie byłam ale wiem, nie ma tam zasięgu, las jest zbyt gęsty. Zwierzę goniło nas aż do chwili gdy przeskoczyliśmy wysoki płot, musiał zawrócić. Chciałam się zatrzymać, bez skutku, nie słuchał mnie. W końcu poślizgnął się o trawę pełną już rosy i upadł, na szczęście udało mi się w ostatniej chwili zeskoczyć z grzbietu. Dla Merkurego też się nic nie stało, ale był śmiertelnie przerażony.
- Merkuuury.... Ciii... Kochanie spokojnie...
Ale ten znów miał mnie głęboko w poszanowaniu, po prostu strach to jedyne jego uczucie w tej chwili. Gdzieś trzasnęła gałązka, koń się spłoszył.
- Nie, Merkury! Stój! STÓJ!!!!
Lecz już go nie widziałam, ukryłam twarz w dłoniach i usiadłam na mokrej trawie. Co ja mam zrobić!?!?!?
_______________________________

Trzymałam się wciąż tego samego miejsca, choć korciło mnie by iść i poszukać konia. Pewnie rodzice się niepokoją, Ginny z łzami w oczach stwierdza że w boksie nie ma jej ulubionego Merksa... "Nie, nie myśl o tym!" zganiłam sama siebie "Znajdą mnie w końcu". Jednak dalej nie mogłam się powstrzymać od myśli, że coś się stało dla mojego siwka. Usłyszałam tętent kopyt.
- Merkury?
Jednak to nie był on. To było stado, ale nie mustangów, nie mogłam określić jaka to rasa. Pewien koń podszedł do mnie.
- O co...? - ale nie mogłam wydobyć głosu. Spojrzałam na łaciatego ogiera - Killer... To ty? - wiedziałam że konie są bardzo pamiętliwe. Podniosłam rękę. Cofnął się, dlaczego?

//Rose
(CDN.)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Innym Razem

Myślałem co zrobić z moimi uczuciami. Chciałem jej powiedzieć. Ale nie miałem odwagi. Poszłem do niej.  Ale jednak coś mi podpowiadało że jeszczenie czas. Nie teraz. Zanim drzwi się otworzyły, szybko położyłem kartkę i uciekłem. Na kartce napisałem :

                                                        "Innym Razem"

Robert

Calista

Ta legenda o klaczy nie dawała mi spokoju.Myślałam tylko o niej. Poszłam nad jezioro. Była tam.Podeszłam.Chciałam jej dotknąć gdy nagle sygnał alarmowy w moim telefonie się włączył. Klacz spłoszyła się. Musiałam wracać bo robiło się ciemno. Prawie jej dotknęłam. Ta myśl rozsadzała mi głowę.

Jessica

Legenda o Caliscie

Oporządzałam Czarną Różę. Nagle zobaczyłam biegnącą do mnie Jessicę.
Co się stało ?-spytałam
Wi-Widziałam dziką klacz !
Naprawdę
Tak.
Jakiej rasy?
Wyglądała na mustanga.
Gdzie ?
Przy jeziorze
Nic dziwnego.To pewnie Jezioro mustanga.-powiedziałam
Mustanga ?
Tak-pokazałam jej zdjęcie :

To ono-powiedziała
Co wyróżniało tą klacz ?
Nie wiem. Byłą czarna z gwiazdą na głowie.
To może być klacz z legendy -rzekłam
Jakiej ?

To klacz pewnego mężczyzny, który prowadził małą stadninę.Miał klacz o imieniu Calista(Kalista).
Na farmie pojawili się złodzieje. Podpalili stajnię. Wszystko płonęło.Jon(właściciel stadniny) wyciągną z niej wszystkie konie...oprócz...Calisty.Klacz jakoś jednak sie wydostała. Teraz jest wolna. Jeśli ktoś ją będzie chciał złapać, a ona go nie wbierze zostanie przeklęty. Ona sama wybierze właściciela-opowiedziałam legendę.

Evelina