piątek, 5 kwietnia 2013
Trochę radości i smutku za razem
Killer podszedł do mnie. Popatrzyłam na inne konie.
- Jess, pomożesz mi zdjąć bandaże? Tylko ostrożnie z tym kasztanem, może nieźle dokopać.
Uśmiechnęła się i wzięła do roboty, ja z nią. W końcu było po sprawie. Killer wtulił we mnie łeb.
- Musisz tu zostać - powiedziałam i dodałam szeptem: - Wrócę... Obiecuję.
Jeszcze raz go przytuliłam i dosiadłam mego siwego konia.
- To jedziemy. Jess?
Calista leżała na boku, przy niej kucała Jessica.
- Co jej jest? - spytałam z niepokojem.
//Rose
(Jessica?)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz